Odpocząłem po wędkarskim urlopie i powoli zaczyna mnie ciągnąć ponownie nad wodę. Liczyłem na to, że prognozy się nie sprawdzą i w ten weekend gdzieś wyskoczę. Nic z tego, rano obudziła mnie wichura i deszcz. Pomyślałem więc, że wrzucę jakąś relację z poprzednich lat z tego samego okresu.

Wybrałem się razem z kolegą nad rzeczkę, która w tamtym czasie była kompletnie nie uczęszczana i były w niej jeszcze ryby. (Spieszcie się kochać rzeki, tak szybko odchodzą …)

Ja łowiłem na muchę, a kumpel na spinning. Aura nam sprzyjała, temperatura rosła z dnia na dzień (w sobotę 6 w niedzielę 10 stopni)., momentami padał lekki deszcz. Pstrągowa pogoda 🙂


W sobotę zacząłem od streamerów, ale bałem się, że sobie zrobię krzywdę, ponieważ wiał silny wiatr. Przezbroiłem się więc na nimfy. Złowiłem przez cały dzień 4 pstrągi ( trzy 30aki i jeden 40ak) plus dwa lipinie (25 i 32cm). Wszystko na brązki.

Niedziela była jeszcze lepsza – 10 kropków w tym dwa 45+.

Kolega spinningista złowił przez dwa dni jedynie 3 nieduże ryby. Na tym wyjeździe rządziła mucha 😉