Ostatnimi czasy doszedłem do dość szokujących wniosków, czy też odkrycia można by rzec, a mianowicie – ryby najprawdopodobniej linieją ! Tak, dobrze przeczytaliście , u ryb zachodzi podobny proces jak u niektórych owadów czy np. takich gadów jak węże. Skąd takie wnioski? Oj wystarczyło trochę dedukcji i niczym u słynnego Sherlocka Holmesa rezultaty zrodziły się w mojej głowie. A mianowicie rozkład długości ryb (w dziedzinie ich ilości) nie jest funkcją liniową. Ok to jeszcze o niczym nie świadczy przy tak zachwianym środowisku, wymiarach ochronnych, presji wędkarskiej. Może po prostu nie możemy w takich warunkach oczekiwać typowej piramidy (najwięcej małych ryb, trochę średnich i mało dużych). Zupełnie co innego mnie przekonało – ten sam rozkład w ogóle nie jest funkcją ciągłą !!
Co to oznacza? Posłużę się przykładem. Od dawien dawna obserwowałem pewne zjawisko , ale nie byłem pewien z czym je powiązać, ale olśniło mnie w tym roku na jednym z wyjazdów wędkarskich, a potwierdzenie znalazłem we wpisach na forach internetowych. Otóż obserwowałem jakie długości padają z ust wędkarzy i okazało się, że np. okonie rosną skokowo co 5 cm – bardzo dużo ryb ma 40 cm, następnie 45 cm, a już w wyższych zakresach totalnie dominuje rozmiar 50. Praktycznie nie ma ryb 48 cm czy 49 cm, ale same 50’tki.
Podobne zjawisko występuje także przy innych gatunkach. Szczupaki chyba mają tendencję do zrzucania wylinki co 10 cm, czyli spotykamy się głównie z kaczodziobymi w rozmiarach 100, 110, 120 … Co prawda moje osobiste doświadczenia trochę nie pasują do tej teorii (mnóstwo okoni 48-49, czy też wiele szczupaków w rozmiarach 118,119 , 121), ale zrzucam to na karb moich niechlujnych pomiarów.
Starałem się zrozumieć tą swoistą kwantowość przyrostów ryb i w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że to musi być wylinka jak właśnie u węży.
A Wy jak myślicie? 🙂