Następne zawody, następne przygody i następne doświadczenia … jednym słowem było ciekawie i intensywnie 🙂
W dużym skrócie zacznę od tego czym zawody World Predator Classic są i jakie są zasady – a więc są to chyba najbardziej prestiżowe zawody spinningowe w Europie. Z jednej strony mocno komercyjne, ale z drugiej startują w nich praktycznie sami profesjonaliści, którzy zjedli zęby nie tylko nad wodą, ale właśnie na tego typu imprezach. Znają też łowisko doskonale, co jest chyba największą ich siłą, ponieważ woda jest ogromna i trudna. O ile połowienie na treningach zazwyczaj nie nastręcza wielu problemów, to w czasie zawodów, w niekoniecznie najlepszej porze dnia i przy konkurencji innych łodzi … to już wyzwanie.
No dobrze, ale co trzeba złowić żeby wygrać? Duże ryby 3 rożnych gatunków, czyli 3 okonie, 3 sandacze i jeden szczupak. Tyle , że trzeba to powtórzyć 3 razy przez 3 dni i to jest spory problem. Wiele bardzo dobrych ekip zawaliło jeden dzień i mogło się pożegnać z dobrym wynikiem.
A jak poszło nam?

Nie mieliśmy wielkich oczekiwań – nie znaliśmy praktycznie łowiska, nigdy nie łowiliśmy w Holandii o tej porze roku, a i zawodnicy z nas kompletnie niedoświadczeni. Jaki był plan? Nie zająć ostatniego miejsca 🙂
Dotarliśmy do Holandii kilka dni wcześniej i rozpoczęliśmy treningi z kolegami z UK, którzy także brali udział w zawodach, a że z rożnych powodów ich łódź nie dotarła , więc przygarnęliśmy ich na naszego Triona 560. Było trochę tłoczno w 5 osób, ale daliśmy radę i rozpoznaliśmy kilka miejscówek. Jednak co od razu rzuciło nam się w oczy, to problem z okoniem – nie mogliśmy ich namierzyć i trafialiśmy tylko pojedyncze sztuki. Co prawda dwie bankówki mieliśmy, ale w czasie zawodów spadł poziom wody o metr i okonie z nich poszły …
Tak więc przystępując do zawodów , czuliśmy że będzie problem z garbusami i … było gorzej niż się obawialiśmy. Przez kolejne 3 dni robiliśmy komplet sandaczy bardzo szybko i to dość przyzwoitymi sztukami, a szczupaki przyławiały się dosłownie same. Za to okonie … mieliśmy na ich złowienie ogromną ilość czasu i praktycznie całe zawody pływaliśmy za nimi, a mimo to nie złowiliśmy żadnego ! Jak już jakiś uderzał, to albo się nie zapinał albo spadał przy łodzi. Jednak ostatecznie zajęliśmy 23 miejsce, co uznajemy za bardzo duży sukces, ponieważ zostawiliśmy w tyle wielu uznanych europejskich wędkarzy, a wśród 6 polskich ekip byliśmy drudzy. Nieźle jak na totalnych debiutantów. Pomyśleć co by było, gdybyśmy znaleźli okonie … 😛 Gdyby babcia miała wąsy …