Łowienie sumów w październiku to zajęcie dla cierpliwych. Niby to samo mówi się generalnie o łowieniu wąsaczy, ale ja tak nie uważam. Wędkarstwo sumowe przeszło rewolucję i obecnie wiele osób zamiast ćwiczyć karasie na bajorze czy jelce w rzece od razu zaczyna swoją przygodę z wędkarstwem od sumów. Chyba nawet nie ma nic w tym złego, po prostu czasy się zmieniły i łatwiej obecnie połowić wąsaczy niż np. wiślanych sandaczy. Inaczej sprawa wygląda w październiku, ponieważ kijany nie są już tak aktywne i nie okupują większości ciekawych miejsc. Tu pojawia się pierwsza trudność – odnaleźć zgrupowane ryby. Jeszcze rok temu wydawało mi się to proste i nastawiałem się na grube październikowe żniwa … poległem. O ile w latach wcześniejszych zawsze miałem namierzone potężne sumidła, tak w sezonie ubiegłym ryby ze znanych mi miejscówek nagle zniknęły. Nie chciałem natomiast łowić w ogólnie znanych pałowanych bankówkach. Uniosłem się ambicją, że znajdę ryby jak zawsze samemu … nie znalazłem 🙂
Jak to wyglądało we wcześniejszych sezonach? Bardzo dobrze i stąd moje wielkie oczekiwania. W 2011 znalazłem sumy podczas łowienia z ręki sandaczy i już wiedziałem, że trzeba ponownie schwycić za grubszy sprzęt. Za to w 2012 miałem dwa miejsca, oddalone od siebie o ponad 5 kilometrów, w których wiedziałem, że są ryby, ponieważ co wyjazd miałem jakieś kontakty. Miałem nawet wrażenie, że liczba brań jakby się zwiększała. I nagle pewnego dnia nic nie mogłem złowić na trolling. W akcie desperacji zacząłem łowić wertykalnie w dryfie na gumy. Złowiłem dwa całkiem spore sumy ! Na następnym wyjeździe nie brały ani na trolling ani w dryfie, zacząłem więc rzucać z ręki. Jakież było moje zdziwienie, gdy bardzo szybko wyjąłem dwa konkretne sumki. Tego dnia kursowałem kilka razy pomiędzy jedną a drugą miejscówką i skończyłem z wynikiem 9 sumów z ręki na gumy. Totalna palma !
Wydaje się proste co nie? Tak, tylko że takie coś już mi się nie powtórzyło. Dlatego łowienie październikowych sumów to zabawa dla cierpliwych za to nagroda może być wspaniała … 🙂
Niech już przyjdą te mrozy i przestaniesz straszyć tymi potworami 😀
Ładnie panie..
Konkretny smok…
Ja muszę się wziąć za jednego kolegę u siebie..
20kg jakieś, maluch ale baba chcę go ubić…
a nie wiem gdzie go puścić… nie mam transportu
Logiczne wnioski. Mniej aktywne ryby lepiej dłubać z ręki, większe prawdopodobieństwo podania przynęty w tej samej partii wody kilka razy co może sprowokować ryby. Ale trzeba je znaleźć ….. a to już wymaga świetnej znajomości wody i odrobiny szczęścia 🙂