Ach tej jazie! Wystawiły skubańce moją cierpliwość na próbę w tym roku. Jednak nie ma to jak systematyczność – jeździłem, próbowałem i w końcu się pojawiły 🙂 Jest ich jakby ich mniej niż w latach ubiegłych, ale są i chcą współpracować. Ba, biorą na suchą muchę, a to jest dopiero frajda! Łowiłem jedynie kilka godzin, ale wystarczyło żeby czuć mega satysfakcję. Poczułem się prawie jak w Nowej Zelandii … i sam nie wiem czemu. Krajobraz inny, ryby inne, ale może emocje podobne? Chyba o nie właśnie chodziło. Wszystko dzięki przepięknym i dostojnym zbiórkom z powierzchni. Do tej pory widzę te jaziowe mordy wciągające różne imitacje owadów. A co tam, trzeba jechać znowu ! 🙂
Podsumowując – złowiłem 6 sztuk pomiędzy 40 a 47 cm, drugie tyle spiąłem i jeszcze kilka brań nie wciąłem.
P.S. Kolejny punkt w Hlehle Challenge zaliczony 😉
Idziesz, jak burza!
U mnie progres jest, ale jeszcze nieco brakuje 😉
Chyba zbyt optymistycznie podszedłem do tematu 😉
Ladne rybki ci chodza i pracowity jestes przy tych rybkach jak malo kto
Pozdr
Takie życie, na wyniki trzeba zapracować 🙂
fajne rybki branie z powierzchni to dopiero emocje, ja próbuję tak z boleniami, dużo wyjść b. mało zacięć ale frajda jest
pozdrawiam
Jakie muszki Ci się sprawdziły?
W sumie to do wszystkich suchych się podnosiły, ale jak mucha była za mała to jelce i ukleje przeprowadzały szarżę. Dlatego trzeba było selektywnie konikami polnymi atakować 🙂
Pięknie połowiłeś. Gratuluję i podwójnie zazdroszczę . Po pierwsze ryb , a po drugie umiejętności , ponieważ właśni stawiam pierwsze kroki z muchówką w ręku.