Kołowrotek Daiwa Certate 3500 – czyli nadszedł czas na większy kaliber, w końcu sezon sumowy tuż tuż…
Kołowrotek zakupiłem w roku 2010 pod kątem ciężkiego łowienia. Planowałem nim łowić sumy z ręki. Zadania stawiane przed tym kręciołem były bardzo wymagające, więc stąd wybór konstrukcji o sporej renomie. Wyplułem się z kasy konkretnie (1100 pln), ale liczyłem, że będzie to strzał w dziesiątkę i zakup na wiele lat.
Kołowrotek dość szybko zaliczył wyjazd do Mongolii na tajmienie oraz wypad do Hiszpanii na wąsacze. Te dwa wyjazdy zniósł dzielnie, ale już podczas sezonu letniego w Polsce wymiękł i zaczął się zacinać. Główną przyczyną problemu było lekkie zamoczenie w wodzie (trwające dosłownie sekundę). Po przeczyszczeniu i przesmarowaniu nadawał się do użytku, ale już nie powrócił do dawnej formy. Praca wyraźnie stała się bardziej toporna, czuć było mechanizm. Powędrował więc na półkę jako awaryjny (drogi zapas …). Zdarzyło mi się jeszcze kilka razy po niego sięgać, w tym podczas wyjazdu na łososie na Półwysep Kolski, gdzie pojawiły się nowe problemy – nie działająca blokada biegu wstecznego. Usterka potrafiąca narobić niezłego bałaganu w momencie, gdy mamy branie dużej ryby. Cerata powędrowała do znajomego serwisanta i znowu jakoś tam działa, ale „jakoś” to stanowczo za mało, jak na kołowrotek za takie pieniądze.
Podsumowując – kołowrotek kompletnie się nie sprawdził do ciężkiego łowienia w wymagających warunkach.
Wygoda | 4 |
Trwałość | 3 |
Cena | 2 |
Suma | 9 |
Uwagi | Konstrukcja przeciętna w przeciwieństwie do nieprzeciętnej ceny … |
Daniel, dokładnie to samo stało się mojej Ceracie 3000. Po tym jak straciłem przy braniu (puściła oporówka) 90 cm salmona, dałem sobie spokój z Daiwą…
Też doszedłem do wniosku, że obecne Daiwy się dla mnie nie nadają. Pięknie pracują, ale zbyt krótko się nimi można cieszyć. To jest sprzęt dla pedanta i to takiego, który jest 5 razy w roku na rybach …
Faktycznie, te oporówki w Daiwach nie są najwyższych lotów.