Czy powinniśmy przestrzegać przepisów? Pewnie, że tak. Jednak jak obserwuję jak to w naszym kraju wygląda, to przestaję być taki pewien. Tyczy się to oczywiście także przepisów PZW.
Zawsze starałem się być bardzo „przepisowy”, nawet jak się z czymś nie zgadzałem. Pomarudziłem, ponarzekałem, ale ostatecznie się ich trzymałem. Jednak chyba balonik odporności pękł i zaczynam mieć w dupie to co sobie PZW postanowi. Wiem wiem, PZW to my. Demokracja … Coraz częściej myślę, że demokracja to jednak bardzo ułomny ustrój. W końcu bardzo dużo ludzi nie grzeszy inteligencją, a to większość decyduje. Tak dokładnie jest w PZW – większość, która pojawia się na zebraniach, to emerytowane dziadki, które już dawno mają zabetonowane mózgi i rzadko, który ma na tyle otwarty umysł, żeby dotarło do niego, że czasy się zmieniły.
Co mnie tak wkurzyło? Wiele rzeczy, ale miarka się przebrała, jak w tamtym roku zabroniono trollingu w kilku okręgach w Polsce. Powiem szczerze, że PZW miało prawo tak zadecydować i to nie sam zakaz mnie tak zdenerwował, lecz uzasadnienie. Wyobraźcie sobie, że jakieś śmieszne „cześki” stwierdziły, że zakaz trollingu ochroni największe drapieżne ryby – „bo to panie, te trolingowcy łowią i zabierają wielkie ryby”. Nie wiem czy osoby podające takie uzasadnienie są debilami czy za debili mają odbiorców tego przekazu … Moi drodzy, jak się chce chronić jakiś gatunek czy wielkie ryby to się WPROWADZA LIMITY i WYMIARY. Jeśli taki „czesio” chciałby chronić okazy, to powinien głosować za wprowadzeniem widełek. Jeśli chciałby chronić sandacze, to głosowałby za zmniejszeniem limitów i za zmianą wymiarów ochronnych. To jest tak logiczne, że nie trzeba geniusza, żeby to zrozumiał.
O co więc chodzi? Jedynie o to, żeby ryby mogli pałować „czesie” łowiący z brzegu na trupka czy żywca. Brzegowy spiningista też ujdzie w tłoku. Wiele osób bolało, że Ci trollingowcy łowią duże ryby i na dodatek często wypuszczają. Żal dupę ściskał … To był główny powód, a nie wymyślona ochrona ryb drapieżnych i okazów. Jakby tak było, to zaostrzono by limity i wymiary, a dopiero wtedy ewentualnie wprowadzono by zakaz trollingu. Tak się nie stało. Mamy więc do czynienia jedynie z kłamstwem i hipokryzją.
Takie jest to „nasze” PZW, a taki związek mam głęboko w poważaniu i te jego śmieszne przepisy.
Nie to żebym planował stać się kłusolem, bo akurat moje zasady są 100-krotnie bardziej restrykcyjne, ale zamierzam się kierować tym na co pozwala mi moje sumienie, a nie tym co wymyśli banda dziadków ze starczą demencją.
Trolling na wesoło
Kolega podsunął mi ciekawy pomysł i chętnie się nim z Wami podzielę. Wszyscy, którzy trollingować lubią, a zakazano im tej metody, mogą ciągnąć nieuzbrojone przynęty za łodzią. Mogą też prostować plecionkę czy żyłkę, ciągnąc za sobą jakiś kołek. Ileż zabawy będzie obserwując ciśnienie na brzegu. A ileż ubawu jak wezwana kontrola będzie nam chciała udowodnić, że „uprawialiśmy zakazaną metodę”. Może po iluś takich akcjach odechce się panom fatygować?
Polska cwaniactwem stoi
W tym kraju jesteśmy uczeni od dziecka, że „Polak potrafi” – polega to na omijaniu przepisów czy prawa. Wysysamy to z krwią matki. Żeby nie było, nie jestem inny. Obruszasz się drogi czytelniku na takie stwierdzenia? Ty tak nie postępujesz? Tak? Nigdy nie przekraczasz dozwolonych limitów prędkości? Jeździsz 50 na godzinę w miejscu, gdzie jakiś baran postawił znak ograniczenia, a trasa ma dwa pasy i żadnych zagrożeń? Nie! Grzejesz tak szybko jak wszyscy. Co więcej mianem przepisowych określa się kierowców, którzy przekraczają limity tylko troszkę. Jakież zbulwersowanie pojawiło się na wieść o tym, że mandaty będą wlepiane za każde przekroczenie prędkości, bez żadnego marginesu. No kurde, przecież tak powinno być ! 50 powinno znaczyć 50 a nie „w praktyce 60”. Takie przymykanie oka uczy nas tego, że tak na prawdę nie ma ma norm i zasad. Zasady i prawa powinny mieć sens i powinny być bezwzględnie egzekwowane. Wtedy może oduczylibyśmy się cwaniactwa i za jedno czy dwa pokolenia Polska by się trochę zmieniła. Ale jak na razie możemy spodziewać się ograniczenia do 50 na drodze wielopasmowej i policjanta w krzakach, czy też zakazu trollingu „w celu ochrony okazowych ryb drapieżnych”. Taki mamy klimat …
Już żal dupę ściska Tobie bo inaczej nie potrafisz łowić. Troling to nie łowienie. Albo łowienie dla baranów.
Komentarza nie tylko nie usunę, ale nawet z przyjemnością odpowiadam tutaj.
Hlehle
poczytaj forum sumowe, tam niektórym brzegowym dziadom również tyłek z zazdrości ściska – więc ? Więc zakazać trolingu.
Zgadzam się w całej rozciągłości z tym co napisałeś.
Sporo w tym racji ale nie do końca. Na Zalewie Zegrzyńskim wielu wędkarzy łowi na troling, tylko jakoś nie bardzo te ryby do wody wracają. Niestety nie jest do końca prawdą, że nowocześni wędkarze nowocześnie się z rybami obchodzą. Większość zdobyczy kończy na patelni lub w słoiku.
Zgadzam się, że większość zdobyczy jest zabierana … niestety.
Jednak statystycznie im nowocześniejszy i młodszy wędkarz, tym szansa że ryba zostanie wypuszczona większa.
Głosów przeciwko trolingowi jest sporo, jedne bzdurne a inne nie. Generalnie moda na tą metodę przyszła z krajów gdzie wody ogrom i troling jest dużo bardziej wydajny. Bezkrytyczne przeniesienie tej metody na nasze małe rzeczki musiało, i wywołało burzę. U mnie jak ktoś przetroluje wszystkie warkocze i opaski a na dowiedzenia przeleci po tych miejscach na pełnym gazie to można wracać do domu. Może tam gdzie Wisła szersza i głębsza problem jest mniejszy a tu zakaz jest uzasadniony.
Nie łowiłem na Twojej Wiśle, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że może być zbyt mała na tę metodę.
Chociaż można też wprowadzić przepis, że trollować można jedynie w odległości co najmniej 100 m od innego wędkarza.
100 m to ja rzucam za bolkami 🙂 Zabrałem głos bo nie spodobała mi się ta wyeksploatowana socjotechnika której użyłeś dla obrony metody. Brakowało tylko ilustracji z jakimś bezzębnym starcem, z odznaka PZW i podpis, „Tak wygląda przeciwnik trolingu”. Nie ładnie Kolego, to się problemu nie rozwiąże – raczej zaogni.
Robert, ale ja nie chcę bronic na siłę tej metody. Wolałbym żeby wprost się przyznali dlaczego tej metody zabronili, a nie wmawiali bzdur, że trollingowcy zabierają ryby. Hipokryzja i ściema. To mnie denerwuje, więc napisałem co myślę. Dlatego żadnych technik nie stosowałem, ponieważ wiem, że w kupie siła, a kupa trollingu nie chce na wodzie. Sprawa z góry przegrana.
Wiadomo, że są wśród przeciwników trolingu zawistnicy nie mogący przeżyć, że to nie oni tyle mięcha złowili. Ale Ty tylko ich użyłeś jako argument. Jest faktem, że PZW zajmuje się głównie wprowadzaniem nic nie dających ograniczeń. Sam kilka z nich olewam. Kieruje się zasadą, szkodzić jak najmniej rybom. Ale z trolingiem jest inny problem. Nie dosyć, że w wodzie pozostały niedobitki, brzegi oblepione mięsiarzami, to jeszcze do tego na wodzie śmiganie w tą i z powrotem. To już jest paranoja. Na dodatek za trola się wzięli ci co niedawni po miech jeździli do Szwecji. Jak się dowiedzieli, że na trola takie ryby padają to nie odpuszcza do póki nie wytłuką ostatniego. Gdyby to ode mnie zależało to bym dopuścił trolowanie tam gdzie jest to najmniej inwazyjne i wprowadził całkowite C&R dla tej metody.
No właśnie chodzi o tę logikę – skoro ktoś nie chce żeby ryby były zabierane to powinien wprowadzić C&R, albo przynajmniej zmniejszyć limity.
Kolego piszesz marne artykuły z serii jak opluć wszystkich, a nuż ktoś się nie uchyli i będzie trafiony. Ja umiem trollować i mam wyniki nawet udałem się w tym celu z wizytą do Mazowieckiego. Naoglądałem się też u was kultury, co nie miara i jestem zażenowany. Widziałem złowione sumy, ale nie widziałem wypuszczania, POZA ZŁOWIONYMI PRZEZ SIEBIE. Żyjesz w jakiejś ułudzie, gdzie trollingowiec to jakaś wspaniała rasa. Jesteś w błędzie. Rzeczywistość jest zupełnie inna, a obrażanie wszystkich, wokół, kto ma inne zdanie do niczego dobrego nie prowadzi. Należy zwierać szeregi do walki z nieuczciwością, a nie namawiać do chorych zachowań z cyklu jak zrobić na złość pilnującym wody – to jakaś przedszkolna paranoja. Zużyj swoją energię lepiej na wprowadzenie górnych wymiarów i wyegzekwowania tych przepisów, bo nic dobrego na mazowieckiej wodzie nie widziałem.
ps Jednym z głównych pomysłodawców zakazu na lubelskiej byłam ja i jestem z tego dumny. Do tematu trollingu u nas powrócimy po wprowadzeniu stosownych zmian zabezpieczających nasze okazy przed wędkarską elitą, za jaką się uważasz. Aczkolwiek po przeczytaniu twoich tendencyjnych wypocin elity w tym nie widzę. Mam nadzieje, że mnie nie skasujesz będąc moderatorem. Demokracja
Pozwolę sobie wrzucić moje wypociny gdzie indziej!!- Też demokracja
W zasadzie to jest prywatny blog, a nie forum dyskusyjne, więc żadnej demokracji tu nie ma. Mogę pisać co chcę i kasować dowolne komentarze. Jednak nie zamierzam tego robić w tym wypadku 🙂
Panie Piotrze, mam wrażenie, że kompletnie Pan „odpłynął”. Pański komentarz jest zupełnie nie na temat. Oczekiwałbym odpowiedzi, czemu nie wprowadzony widełek, czy też nie zaostrzono limitów, skoro chcecie „zabezpieczać okazy”. A jedyne co można przeczytać, to po raz drugi opisuje Pan sytuację na Mazowszu. Co ma piernik do wiatraka? To że w mazowieckim PZW panuje „beton” , ma w jakikolwiek sposób uzasadnić wprowadzenie bezsensownego zakazu w Okręgu Lubelskim? Na Mazowszu jest kłusownictwo, na Mazowszu też jest pełno mięsiarzy itd. Itd. Zgadzam się i co z tego?
Poza tym ponownie powtarzam, że jestem członkiem Okręgu Lubelskiego 🙂
Piotrze.
Wiekszego bełkotu dawno nie czytałem. Byłeś jednym z pomysłodawców wprowadzenia zakazu trolingu w okregu lubelskim, ale przyjechałeś na Mazowsze, żeby łowić na troling.
Chcesz chronić okazy zakazując trolingu.
Zawsze myślałem, że wedkarstwo polega na łowieniu okazów, ale widać w lubelskim są inne priorytety.
Trochę pokrętna ta twoja logika, ale niestety tego typu problem dotyczy wszystkich spółdzielni i związków. Cóż, trudno spodziewać się po aktywistach pzw racjonalnych decyzji.
Nie znalazłem w twoim komentarzu ani jednego argumentu przeciwko łowieniu na troling.
…chciałbym żeby było jasne nie przepadam za trolingiem. Nie przepadam za tak dużą ilością łódek na wodzie, ale dopóki nie podpływają do mnie zbyt blisko w czasie gdy łowię nie mogę mieć pretensji.
Na zakończenie pragnę dodać że podoba mi się komentarz Roberta. Mam podobne przemyslenia.