Siedziałem sobie spokojnie w pracy, gdy nagle zadzwonił kolega z dość ciekawym pomysłem – start w zawodach na Zalewie Rybnickim. W pierwszej chwili nie byłem zachwycony tą ideą, ponieważ nie uśmiechało mi się przejechanie 350 km tylko po to żeby połowić sobie 6 godzin. Poza tym nie kręci mnie współzawodnictwo na rybach. Jednak po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że to znakomita okazja żeby w końcu zobaczyć się z kolegami (tzw. „ślunskimi kormoranami”) 🙂 Nie udało się w tym roku skrzyknąć nad Sanem czy Dunajcem, więc z braku laku Rybnik też byłby OK.
Obdzwoniłem jeszcze znajomych, aby pożyczyć jakiś silnik elektryczny oraz akumulatory i byliśmy przygotowani do ataku.
Dotarliśmy na miejsce godzinę przed zawodami i od razu zaczęliśmy rozkładać cały majdan, a w międzyczasie witaliśmy się z po kolei nadjeżdżającymi kumplami.
Plan na łowienie był prosty – sumy, sumy, sumy. Próbowaliśmy głównie rzucając dużymi gumami w dryfie, ale i woblery nie raz zostały zamoczone. Niestety przez 5 godzin na 3 jednostki, nikt z nas nie zaliczył brania sumowego, a jedynie jakieś pacnięcia sandaczy i wielkiego karpia za bok.
Dopiero w ostatniej godzinie los (prawie) zaczął nam sprzyjać. Zaczęło się od potężnego brania na gumę. Byłem tak zamyślony, że strzał aż mnie wystraszył i dość mocno telepnął całym moim ciałem. Niestety sum nie usiadł … Zdarzenie to trochę nas rozbudziło i zmotywowało do finiszu. Długo na następne branie nie czekałem i po jakiś 30 minutach miałem sumka na kiju. Niestety ryba była nieduża (maks 120 cm) i na dodatek dość szybko władowała się w zaczepy. Przez jakiś czas czułem ją jeszcze na kiju, ale plecionka nie chciała się wyplątać w podwodnej przeszkody i niestety skończyło się jej zerwaniem 🙁
p.s. W zawodach wzięło udział oficjalnie 33 zawodników (było ich na pewno więcej). Podczas zawodów złowiono 2 sumy (metróweczki) , 13 sandaczy, 15 szczupaków i 23 okonie o łącznej masie złowionych ryb 58,57 kg. Najcięższą rybą zawodów był sum o wadze 4,64 kg .
Tak więc jak na polskie standardy wyniki nie były złe. Szczególnie jak się spojrzy na rezultaty osiągane na innych zawodach, gdzie łowi się głównie mikro okonie. Za to jak na słynne sumowe eldorado, to ilość sumów nie powala na kolana. Myślę, że nie jest to przypadek, ponieważ moim zdaniem tych ryb wcale dużo nie pływa w tym zbiorniku, ale za to są wśród nich prawdziwe kolosy. I to czyni to łowisko w pewnym sensie magicznym …