Większość wędkarzy rusza w maju na szczupaki lub bolenie. Nie dziwię się im i kiedyś sam tak robiłem. Miesiąc ten jest rewelacyjny na te ryby. Jednak ja mam alergię na tłumy, więc korzystam z okazji i staram się dalej ganiać pstrągi nad opustoszałymi rzekami. Niestety ten wzorzec nie działa nad wodami, gdzie występuje jętka majowa, ponieważ tam jest mega ścisk. Doświadczyłem tego ponownie w tym roku. Co prawda próbowałem zaatakować mniej znane rzeczki, ale kończyło się tak, że owad nie leciał i biegałem z nimfami lub streamerem.
Tam natomiast, gdzie była jętka, był też dziki tłum. Chwilę mogę w takim czymś uczestniczyć, ale na dłuższą metę nie jest to klimat dla mnie.
Chociaż przyznam, że klimat jętki przyciąga jak magnes, wyloty bywają magiczne, a ryby czasem wariują, jednak zazwyczaj nie jest łatwo trafić na takie misterium … szczególnie jak trzeba przejechać kilkaset kilometrów na łowisko. Większość wypadów mam nietrafionych, ale już się przyzwyczaiłem i po prostu łowię na nimfy, streamer lub wyciągam spinning 🙂
Ten maj uważam za bardzo udany mimo, że liczyłem na więcej „jetkowych” wypadów i na większe ryby. Mimo wielu wyjazdów, wielu odwiedzonych łowisk i setek kilometrów, trafiłem tylko jeden dobry jętkowy dzień i jak to w życiu bywa … nie wykorzystałem okazji 😛 Jedną rybę 50+ spiąłem oraz zerwałem 60’aka, który zrobił prawdziwy armagedon na płyciźnie i chyba zaliczył wszystkie zwalone do wody gałęzie.
To nie były jedyne „popsute” ryby w tym sezonie – spiąłem jeszcze dwa lorbasy na spinning. Za to nadrobiłem ilością pstrągów w zakresie 40-50. Największe z nich (47-50 cm) prezentuję na fotkach. Oprócz 50’aka, trafił się też pstrąg tęczowy, a więc przy okazji udało się zaliczyć następny gatunek w Hlehle Challenge 🙂
Może gdybym więcej łowił na spining, to wyniki jakościowe byłyby lepsze, ale za to na muchówce mam znacznie więcej frajdy z holu 🙂
Pozytywne jest też to, że odwiedziłem wiele rzek w różnych częściach kraju i wszędzie brały ładne ryby. Wydaje mi się, że nie jest to zbieg okoliczności i po prostu jest to efekt coraz większej ilości zorganizowanych grup dbających o łowiska, a także odcinków No Kill.
Piękne rybska! Ciekawe, czy doczekam czasów, kiedy rzucę w diabły majową Odrę i pognam za jętką i kropkami.. 😉
Kozak fisze! Gratulacje!:)
Ładniutkie. Graty!! A jak z kleszczami dużo?
Niestety mnóstwo 🙁
Od kilku lat jest z nimi problem :/
Czyli jest coraz gorzej co też zaobserwowałem. A zrzucić napalm na te krzaki 😉