Mówię stanowcze 'NIE’ dla krajowej składki wędkarskiej ! Czemu? Oj, przyczyna jest prosta – jest to kierunek, który jedynie może pogorszyć stan naszych wód.
Zacznijmy od tego, że faktycznie dla wędkarza taka składka to wielkie udogodnienie. Jednak można pójść dalej … bo przecież brak jakichkolwiek składek byłby jeszcze większym ułatwieniem. Spójrzmy jednak na sprawę z innej strony…
Dziwię się, że niektóre media tak bardzo dopominają się tego reliktu dawnej epoki, a jednocześnie tak plują na PZW jako komunistyczny twór. Panowie, skoro tak bardzo dopominacie się nowoczesności oraz postępu i często posługujecie się innymi krajami jako przykład, to bądźcie w tym spójni. Na Zachodzie wody, które wymagają opieki są pod władaniem niedużych klubów i żeby na nich łowić trzeba być członkiem, albo płacić dniówki. Oczywiście kluby mogą wchodzić w porozumienia na rożnych zasadach. Tylko w takim modelu jest szansa, że ludzie czują się odpowiedzialni za łowisko – im mniejsza grupa opiekunów tym większa więź z daną wodą. Oczywiście w niektórych krajach są też wody ogólnodostępne, ale zazwyczaj ich jakość jest znacznie niższa, a i presja wędkarska w danym miejscu nie jest wielka i de facto tę opiekę można ograniczyć.
Czemu tak się dzieje? Odpowiedź już w zasadzie udzieliłem – łowiska wymagają opieki. Nie przypadkowo najlepsze wody w naszym kraju obecnie to łowiska karpiowe i … coraz częściej pstrągowe. Są to wody niezbyt wielkie, którymi opiekują się zorganizowane grupy ludzi, którzy działają w myśl zasady „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”.
Wprowadzenie składki krajowej to działanie w zupełnie innym kierunku. Przykładowo po opłaceniu krajówki na wody górskie miałbym prawo do łowienia na pustych w ryj rzeczkach Okręgu Mazowieckiego i takie samo prawo do łowienia na bardzo zadbanych wodach Okręgu Lubelskiego. W praktyce wszystkie wody stałyby się … nasze, czyli niczyje. Ludzie czy też okręgi, które dbają o swoje łowiska zostałyby zrównane z tymi, które mają wędkarzy w dupie.
Panowie ogarnijcie się ! Zupełnie odwrotny kierunek powinien być forsowany, czyli płaćmy tam, gdzie łowimy i adekwatnie do tego co otrzymujemy. Trzeba kruszyć ten komunistyczny betonowy monopol, a nie go jeszcze wzmacniać :/
Również jestem na „nie” 🙂 podoba mi się fragment tekstu, który uderza w samo sedno „płaćmy tam, gdzie łowimy i adekwatnie do tego co otrzymujemy”
Temat wałkowany jest na wielu forach.To jedna z ważniejszych dyskusji ostatnich lat. Słyszałem już wiele głosów za i przeciw.
Dla przedstawinych przez Ciebie argumentów. Powiem tak , czyli „NIE”.
Tez jestem na „nie”.
I wogole dziwie sie jak można być na tak?? Ja to jeszcze mniejsze te okręgi bym porobił.
Najciekawszą spuścizną po dawnym ustroju społecznym jest zupełnie dla mnie niezrozumiały podział na 49 okręgów (pamiętajmy, że chwilowo mamy 16 województw). Oczywiście można sobie mnożyć stanowiska prezesów, wiceprezesów, skarbników itp. Pamiętajmy jednak, że każde z tych stanowisk nas, szarych członków PZW kosztuje i to całkiem sporo. Nawet jeśli ci zasłużeni działacze PZPR robią to wszystko społecznie, to każdy ich wyjazd dalej jak do pobliskiej Biedronki traktują jako służbowy, za który należy się ok. 0,84 PLN za kilometr). Dzielmy dalej nasze wody na coraz mniejsze obszary. Niech każda dziura z wodą ma własnego prezesa i członków, i oczywiście niech członkowie sumiennie składki płacą.
A tak przy okazji – problemem nie jest wielka presja, kormorany itp. Problem leży w…. zbiornikach zaporowych i zanieczyszczeniu. Uniemożliwienie rybom migracji celem odbycia tarła oraz nadmierne odprowadzanie do wód substancji toksycznych i hormonalnych(metale śladowe, ksenoestrogeny) to dwie i tylko dwie przyczyny zanikania rybostanu. Z pozostałymi przyroda sobie poradzi….
Można by na takie rozumowanie przystać pod pewnymi warunkami. Rodzi się jednak pytanie, po co całe PZW.
Załóżmy stowarzyszenia i koniec. Wolę zapłacić za wędkowanie konkretnym ludziom, a nie jakiejś organizacji za ściąganie haraczu!
Przede wszystkim problemem jest to, że zbyt duża cześć zebranych funduszy jest „przejadana” przez administrację, dyrektorów, zastępców itp. Niewiele faktycznie zostaje na istotne dla przeciętnego wędkarza sprawy.
Wszystko ok ale idąc w stronę złotego środka proponowałbym ograniczenie okręgów PZW do aktualnej ilości województw. Utrzymywanie 43 prezesów, skarbników, zastępców itd… na prawdę mija się z celem. Lepiej te pieniądze przeznaczyć na zarybiania i wzmocnienie PSR bo te działania będą miały realny wpływ na jakość naszych wód.