Następny wędkarski wypad i następne łowisko. Ja to jednak lubię poznawać nowe wody 🙂
Tym razem dodatkową atrakcją był trzaskający mróz. Nie potrzebowałem termometru, aby stwierdzić, że jest znacznie poniżej -10 stopni. Pierwszym sygnałem są zamarzające gile w nosie 😛
Niestety zaczęło się źle … już pierwsze opuszczenie mormyszki do dna przyniosło mi 30’aka … a wszyscy znamy „klątwę pierwszego rzutu„. Potem miałem nie wcięte branie, a za jakiś czas spad ładnej ryby. W końcu w jakiejś dziurze złowiłem 15’aka i się skończyło rumakowanie
Chłopaki zerowali. Rozeszliśmy się więc w dwóch rożnych kierunkach, żeby znaleźć ryby i po jakimś czasie kumple znaleźli i coś zaczęli dłubać. Nawet przez chwilę do nich przyszedłem, ale korciło mnie dalsze rozpoznanie i powróciłem na szlak wiercąc dziurę za dziurą i nic nie łowiąc 🙂
Ostatecznie znalazłem spory dół, gdzie krążyło dużo białorybu i wymyśliłem sobie, że gdzieś na obrzeżach w końcu przylutuje mi okoń kaban. Niestety do końca dnia nic takiego się nie wydarzyło. Wymęczyłem jeszcze 2 małe pasiaki, 3 takie od 25 do 30, jazgarza i leszcza ze 35 cm.
Chłopaki w międzyczasie też wydłubali kilka sztuczek. Szału nie było, ale za to zaliczyłem dwa nowe gatunki do Hlehle Challenge 🙂