Nieubłaganie zbliżał się koniec spływu, a ja nadal nie złowiłem egzotycznej dla nas ryby – szczupaka amurskiego. Co gorsza przedostatni dzień na rzece był czystym wariactwem, a wszystko przez tempo z jakim musieliśmy się przemieszczać, aby dotrzeć do docelowego miejsca, gdzie miał nas odebrać śmigłowiec. Niestety cały dzień upłynął nam na meczącym wiosłowaniu zamiast na łowieniu. Troszkę się na początku ociągaliśmy i nasz ponton został daleko w tyle. Odległość była na tyle duża, że straciliśmy łączność krótkofalową na wiele godzin. Zaczęliśmy się martwić czy nie zgubiliśmy się tak jak na Kamczatce i czy znowu nie będzie nam dane spędzić noc pod gołym niebem w towarzystwie niedźwiedzi. Humor dodatkowo popsuł nam (a w zasadzie nastraszył) następny niesforny miś…
Zbliżaliśmy się do zwężenia na rzece i szypotów, gdy nagle wypatrzyłem sierściucha polującego centralnie na wlewie. Zaczęliśmy standardowo śpiewać, potem krzyczeć, a w końcu wyskoczyłem z pontonu do wody i zatrzymałem pływadło. Jednak niedźwiedź nie uciekł, a wręcz zaczął się zbliżać. Podnieśliśmy więc wiosła do góry i krzycząc zaczęliśmy walić nimi o powierzchnię wody. Zwierzak zatrzymał się, stanął na tylnich łapach i … zdecydował na bardzo powolny odwrót. Odszedł w tajgę co jakiś czas oglądając się na nas. Od tego momentu towarzyszyło nam dziwne uczucie, że jesteśmy obserwowani …
Późnym popołudniem w końcu dopłynęliśmy do ujścia do znacznie większej rzeki. Tam już czekali na nas nasi towarzysze oczywiście stojąc z wędkami w wodzie 🙂
Niestety wielkie nadzieje na grube tajmienie z jamy na ujściu zniszczyła wysoka i brudna woda. Szanse na wyniki były minimalne. Oczywiście to był finisz , więc każdy mimo wszystko próbował złowić klamota rzutem na taśmę. Nie udało się … ale za to poszczęściło się mi i trafiłem wymarzonego aczkolwiek małego szczupaka amurskiego !
Cieszyłem się chyba bardziej niż z wielkiego tajmienia złowionego kilka dni wcześniej. Tego dnia więcej już nic nie wyjęliśmy, a jedynie „przybiesiadowaliśmy” wieczorem 🙂
Rano zastaliśmy znacznie czystszą wodę. Nadal była mocno zmącona, ale poczuliśmy szansę na tajmienia. Rzeźni jednak nie było. Prawie każdy zaliczył kontakt, ale do wymarzonego eldorado sporo brakowało. Ruszyłem więc w dół rzeki z myślą o ponownym spotkaniu z centkowanym szczupakiem.
Zanim jednak dorwałem następną sztukę … połowiłem dużych siei. Waliły w duże obrotówki niczym klenie.
Udało się też dorwać szczupaka amurskiego, a więc cel zrealizowany podwójnie 🙂
Zawołałem Tomka żeby i on zaliczył ten ciekawy gatunek i dość szybko zaciął swojego zębacza. Zanim jednak go wyholował, ryba zdążyła zaparkować w zwalonych drzewach. Już myśleliśmy, że ją straciliśmy, gdy podpłynęła do nas … łódka. Wiedziałem, że ta zaskakująca wizyta ma na pewno związek z niedawnym ciągiem łososi pacyficznych, a jak wiadomo jest to rosyjskie złoto z rzeki. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby i chętnie przyjęliśmy pomoc w wyciąganiu szczupaka ze zwaliska.
Okazało się, że kapitan jest już po sezonie i chętnie w wolnym czasie obwiezie nas po tej wielkiej rzece i będziemy mieli kilka godzin przed przylotem helikoptera, aby obłowić najgrubsze mety w okolicy.
Szybkie desanty nie dały nam upragnionego tajmienia potwora, ale za to połowiliśmy pięknych lenoków, a Tomek trafił rekordowego szczupaka amurskiego – to była przysłowiowa wisienka na torcie ! Można było z pełną satysfakcją wracać do bazy i czekać na śmigłowiec 🙂
Ładnie te szczupaki , a to że takie „szczupłe” to ich natura , czy bywają też grubsze?
Tego nie wiem. Pierwszy raz je widziałem na żywo 🙂