Zazwyczaj pstrągi na poważnie zaczynam łowić dopiero na przedwiośniu, a zimą jedynie zaliczam spacer nad wodą, żeby poczuć ten srogi klimat ołowianej wody. Idealnie jak wokoło jest pełno śniegu, wtedy odczucia estetyczne są spotęgowane kilkukrotnie. A pstrągi? Chude, mało waleczne i popłoszone przez tłumy nad wodą. Są więc jedynie dodatkiem.

Jednak w tym roku wyskoczyłem na pstrągowe ciurki już trzykrotnie. Ryby jak zawsze były chude, mało waleczne i popłoszone 🙂 Skąd więc te częste wypady? Może czasu więcej, a może stęskniło mi się do spacerów wzdłuż rzeki, bo ileż można łowić z łódki …

Z wyjazdu na wyjazd wyniki były słabsze. Pierwszy był najlepszy, ponieważ łowiłem najkrócej, a i tak udało się wyjąć dwa ładne kropkowańce: 45 i 51 cm. Dlaczego więc łowiłem krótko? Wszystko przez pogodę i cieknące śpiochy. Padał śnieg z deszczem, wiało i było zimno, a niestety Caperlany postanowiły puścić wodę po całości i niestety otrzymałem darmowe chłodzenie jajek … Pierwszą rybę złowiłem na muchę, ale gdy poczułem zimno od cieknącej wody, postanowiłem wrócić do auta, lekko się podsuszyć, zjeść coś ciepłego z termosa i zamienić muchówkę na spinning. Pięćdziesiątak sieknął właśnie na gumę prowadzoną na spinningowym zestawie. Niestety zmiana strategii nie pomogła na przechłodzenie. Gdy zmarzłem tak, że nie byłem w stanie utrzymać w dłoniach wędki, postanowiłem zawinąć się do domu. Podczas łowienia nie próbowałem nawet wyciągać aparatu zgrabiałymi dłoniami. Fotek brak.

Drugi atak był bardzo sympatyczny i mocno podładował mi baterie, ponieważ zaliczyłem kilkanaście brań i wyjąłem 7 pstrążków. Co prawda żadna ryba nie przekroczyła 35 cm, ale dostarczyły mi wyjątkowo dużo frajdy jak na luty. Przypuszczam, że wynik byłby jeszcze lepszy, gdybym tak jak to sztuka zimowego pstrągowania nakazuje, szedł z prądem i obławiał miejscówki przytrzymując przynęty w miejscu. Kolega zastosował ten manewr i kontaktów miał znacznie więcej. Tylko że mnie takie łowienie nudzi. Może jestem tzw. „biegaczem”? 🙂

Trzeci wyjazd był najgorszy jeśli chodzi o liczbę brań, ale za to wymęczyłem pstrąga na 48-49 cm i cyknąłem mu nawet fotkę przed wypuszczeniem. Ryby nie chciały za bardzo współpracować, ale jak zawsze klimat małej rzeczki ma niepowtarzalny urok i już nie mogę się doczekać następnego wyjazdu 🙂

rzeka