W 2022 ponownie wziąłem udział w największych zawodach spinningowych w UK – Lake Challenge. Tak jak w poprzednich latach tak i w tym roku grand prix trwało przez cały sezon i składało się na nie 4 dni podzielonych na: Zander Challenge i Pike Challenge w czerwcu, Perch Challenge we wrześniu i Big Fish Challenge w październiku. Każde z tych dni miało swoją oddzielną klasyfikację (np. 7 okoni podczas Perch Challenge), ale tym razem postanowiłem nie rozpraszać się tymi mniejszymi zawodami i skupić się na całości, czyli 2 szczupakach, 4 sandaczach i 5 okoniach, które należało złowić na przestrzeni tych 4 różnych dni. Nowością w tym roku była klasyfikacja drużynowa, czyli oprócz rywalizacji indywidualnej z moim partnerem na łódce stanowiliśmy też jednocześnie zespół.
Pierwsze dwa dni to były Zander Challenge i Pike Challenge jedno po drugim.
Okazało się, że sandacze są już bardzo głęboko mimo końca maja i jedynie pojedyncze sztuki zostały na płytszej wodzie. Nie chcieliśmy ich łowić na dołach ze względu na barotraumę, więc skupiliśmy się na płytszej wodzie i szczupakach. Liczyliśmy też na to, że przy okazji wyjadą pojedyncze zedy. Plan się powiódł głównie Marcinowi, bo praktycznie co zaciął to wyjął. Spiął w zasadzie jedynie dużego szczupaka, ale sandacze pięknie mu wyjeżdżały. Ja natomiast spinałem zedy masakrycznie Przypuszczam, że ze względu na to że łowiłem większymi szczupakowymi przynętami i sandacze nie były w stanie ich dobrze zagryźć. Marcina ryby natomiast miały wszystko połknięte. Tak więc kolega miał już pełną kartę sandaczy, a ja jedynie dwa. Udało nam się złowić także po okoniu 40. Za to najlepiej poszło nam ze szczupakami. Marcin wytarmosił 97 oraz 116, a ja 107 i 111. Miałem jeszcze jedną mniejszą metrówkę i kilka ryb 85+ Zadatek do całego turnieju wydawał się bardziej niż zacny, ale byli ludzie którzy połowili jeszcze lepiej. Wielkie gratulacje dla nich ! Zapowiadała się piękna walka do końca
Trzeci dzień to wrześniowy Perch Challenge, w którym należało złowić 7 okoni i w zasadzie pokrywało się to nam z brakującymi rybami do pełnego Lake Challenge, dlatego skupiliśmy się właśnie na okoniach, a sandacze planowaliśmy łowić przy okazji jeśli jakieś zauważymy w okolicy.
Plany planami, ale ryby nie chciały totalnie współpracować. 86 uczestników i tylko 11 osób złowiło okonie, a najlepszy wynik to tylko 5 ryb. Też miałem 5, ale jeden (31 cm) wyskoczył z łodzi, kiedy robiłem zdjęcie na miarce, co kosztowało mnie zwycięstwo i skończyłem na trzeciej pozycji. Byłem wściekły, bo to był głupi błąd, ale takie rzeczy się zdarzają. Poza tym ta ryba nie robiła różnicy w kontekście całego Lake Challenge, a jedynie Perch Challenge.
Zaczęliśmy dzień od łowienia w płytkich wodach celując w duże okonie, ale nic nie udało nam się trafić. Popołudniu przenieśliśmy się w głębsze rejony, gdzie znaleźliśmy dużo okoni, ale mieliśmy problem z ich złowieniem. Byliśmy otoczeni wieloma łodziami, które łowiły ładne sandacze, więc było to jeszcze bardziej frustrujące. Głównie stosowaliśmy drop-shot, więc oczywiście przyłowiliśmy też kilka sandaczy, w tym dwa o długości ponad 70 cm, ale okonie były bardzo wybredne. Widzieliśmy dziesiątki przychodzących do przynęty i tylko patrzących. Próbowałem też SDR’ów, bardzo ciężkich cykad, chatterbaitów i udało mi się nawet złowić dwie ryby w ten sposób, ale zdecydowanie zwycięzcą dnia była metoda DS. Nie tylko dla mnie, ale również dla innych osób, które złowiły swoje okonie. Szkoda, że nie lubię DS i musiałem spędzić tak wiele godzin na wykonywaniu tej trudnej i nudnej roboty
Ostatecznie w całej klasyfikacji Lake Challenge wysunąłem się na zdecydowane prowadzenie indywidualnie oraz w klasyfikacji drużynowej z Marcinem.
Ostatni październikowy dzień to było łowienie brakujących ryb do pełnej karty oraz wymienianie poszczególnych egzemplarzy na większe. Ja miałem już pełną kartę, a Marcin potrzebował dołowić okoni, ale jako że i ja chciałem wymienić okonie na większe, to wybór był prosty – płyniemy na garbusy.
No i stało się coś czego zawsze się obawiam – łowię piękną rybę w pierwszym rzucie. Wyjeżdża okoń 46 cm i boję się, że to przyniesie pecha. Co prawda umacnia mnie mocno na prowadzeniu, ale nigdy nie można lekceważyć złych omenów
Myliłem się … wstrzeliłem się jak nigdy i natargałem tego dnia kilkanaście garbów pomiędzy 40 a 46 cm, czyli mocno wyśrubowałem potrzebne 5 okoni. Co ciekawe ryby bardzo słabo żerowały tego dnia i mimo całej gromady łodzi wokół nas, pasiaki wyjeżdżały tylko na mojej wędce. Nie będę udawał, że sprawiło mi to mega frajdę. Tak wiem, łajza ze mnie
Na koniec dnia podbiłem sobie jeszcze sandacza sztuką 76 cm i spłynęliśmy do portu jako pierwsi pewni swoich wyników – czyli zwycięstwa w obydwu kategoriach z dużym zapasem. To było piękne ukonorowanie sezonu w UK!
Pełne wyniki na stronie Lake Challenge.




