Co zrobić żeby znowu w polskich łowiskach były ryby? Dużo by wymieniać, ale jeden z wielu kroków postaram się opisać.
Odpowiedź jest prosta i w zasadzie nic nie mówiąca – dbać o nasze wody. Jak to zrobić i czemu to nie działa obecnie? Dlatego, że większość ludzi chce jedynie eksploatować nie dając nic od siebie, a nie jesteśmy Szwecją czy Finlandią. Wód tylu nie mamy, ale za to presję olbrzymią. Nie jesteśmy nawet Holandią z olbrzymią siatką kanałów i rzek. U nas wody są wszystkich i niczyje zarazem. Na tym smutnym tle wyróżniają się niektóre łowiska, jak np. karpiowe i … co ciekawe wiele wód pstrągowych. To właśnie na wielu z nich można całkiem fajnie połowić.
Czemu tak jest? Znowu odpowiedź jest prosta – są to kameralne stawy, jeziorka i rzeczki, które mają swoich opiekunów. Jeśli jest to łowisko komercyjne, to opiekunowie dbają o nie za odpowiednią gratyfikację finansową. Za to niekomercyjnymi opiekują się koła czy też grupy zapaleńców. Wychodzi na to, że tylko takie modele się sprawdzają, a więc komercja albo aktywna grupa opiekunów. Tak samo jest na zachodzie w krajach, gdzie presja jest spora – dobrymi łowiskami zajmują się niewielkie kluby.
Przykład
Lubię łowić pstrągi, ale niestety mieszkam na terenie Okręgu Mazowieckiego, a więc jednego z większych „betonów” na polskiej mapie wędkarskiej. Wód, w których mógłbym połowić pstrągi praktycznie w okolicy nie ma (zresztą obecnie innych ryb też już praktycznie nie uświadczysz), więc opłacam składki w 2 lub 3 innych okręgach (w zależności od sezonu). Co prawda z tego powodu nie mogę bywać na rybach tak często jakbym chciał, ale za to jak już się uda to wiem, że jestem w miejscu zadbanym. Jednak z powietrza się to nie bierze – ileś osób wkłada sporo pracy, aby te wody żyły. Sam także dość mocno angażuję się w pomoc przy opiece nad tymi łowiskami.
Co jeśli ktoś chce łowić , a nie ma czasu aby pomagać? Powinien płacić dodatkowe składki !
Podsumowanie jest dość proste – wody wymagają sporo pracy i opiekunów, którzy utożsamiają się z danym łowiskiem. Żeby móc łowić na danym łowisku powinno się być w jednej z dwóch grup:
- pracujących na rzecz łowiska opiekunów (płacących minimalne składki)
lub
- niepracujących, ale za to płacących dodatkową kasę
Wydaje mi się , że kluczowe są tu słowa „dbać o nasze wody” a właściwie słowo „nasze”. Pokutujące przekonanie , że łowiska są wspólne, czyli niczyje , powoduje taki stan rzeczy . Jak niczyje , to można śmiecić aż do bólu , a co się uda złowić , to w łeb i do reklamówki a o resztę niech się inni martwią.
Na szczęście coraz więcej jest takich, którzy rozumieją słowo „nasze” , czyli „moje”.
Dodatkowe składki pójdą na zmarnowanie i pensje dla pracowników PZW zresztą jak większość naszych pieniędzy płaconych co roku. Popieram pomysł dodatkowych składek lub pracy na rzecz danego łowiska, ale najpierw trzeba zreformować PZW i wyrzucić tych wszystkich złodziei i komunistów, którzy zarządzają tym wszystkim.
W Polsce żeby połowić tak jak w Szwecji np. trzeba by wprowadzić całkowity zakaz zabierania ryb z łowiska na kilka lat.Do tego podwoić kary za kłusownictwo, wypierdolić komuchów z PZW, którzy przepierdalają kasę ze składek i zarybiają łowiska po taniości a nie tym czego akurat w wodzie potrzeba.
Przede wszystkim składki powinny być inaczej pobierane i powinny być niższe , wtedy napewno więcej wędkarzy będzie ich opłacać . Dlaczego musze zapłacić całą składkę jeśli płace ja np.w czerwcu ? A jeśli ja place w czerwcu , a jest to kwota za cały rok , to dlaczego nie może być ważna do czerwca przyszłego roku ! To jest chore co robi nasze PZW . Dlaczego nie ma więc patroli ? Za ponad 200zl w pl mam jedynie pozwolenie na dany rejon , gdzie np. za 50 euro mogę opłacić zezwolenie na całą hiszpanie. Jest wiele innych możliwości aby to wszystko poprawić , ale te nasze pieniążki nie wiadomo gdzie się podzielają . Dlatego tak to wszystko kuleje.
Jak czytam te banały o wędkarstwie i co niektórych że łowiska są ogólnodostępne i można śmiecić to od razu kopa w dupe i wyjazd z łowiska obojętnie czy łowisko związkowe czy nie