Daukszewicz
Nowy dzierżawca jeziora Kośno

Pojawiają się w Polsce dzierżawcy, którzy wprowadzają drastyczne ograniczenia w dostępie do swoich łowisk. Oczywiście automatycznie wywołuje to falę krytyki i mnóstwo krzyku. Czy słusznie?

Warto przeczytać artykuł o znanym satyryku – Krzysztofie Daukszewiczu – który wydzierżawił ze znajomymi jezioro Kośno i wprowadził bardzo wysokie stawki za wędkowanie.

A co ja o tym myślę? Trochę już napisałem o tym we wpisie: „Ma być tanio, dużo i dobrze !”.

Jest źle, jest bardzo źle. Ryb u nas w kraju jest tyle co kot napłakał. Wiedzą to szczególnie Ci, którzy mają możliwość powędkowania na Zachodzie. Nie ma znaczenia gdzie, ponieważ wszędzie jest więcej ryb niż w Polsce. Wypadałoby coś z tym zrobić, ale rodzimi wędkarze ograniczają się jedynie do marudzenia. Nawet jeśli pojawia się jakaś możliwość żeby wpłynąć pozytywnie na obecny stan, to niestety chętnych do działania brak. Każdy by chciał dostać wszystko za darmo, bez wysiłku, bez kosztów. A za darmo … za darmo to można w pysk dostać.

Oczywiście istnieją wyjątki jak chociażby pstrągarze w Lubelskiem czy nad Białą Przemszą. Przykładów można przytoczyć znacznie więcej, ale i tak jest to garstka w stosunku do ogółu marudzących wędkarzy-konsumentów. Tak więc moi drodzy moczykije, czasy że ryby były się skończyły. Obecnie sprzęt i wiedza wędkarska poszły tak do przodu, że łowiska tego nie wytrzymują. Bez radykalnych przemian pozostaną jedynie wędkarskie pustynie. Zmian można dokonywać na różne sposoby, ale zawsze będą one wiązały się z dużym kosztem, czyli nakładami finansowymi i/lub własną pracą.

Łowiska PZW kosztują mało w stosunku do tego ile należałoby wydać na faktyczne ich utrzymanie. Większość kasy i tak przejada samo PZW.  Tak więc otrzymujemy tyle za ile płacimy, czyli tanie gówniane wody, które niedługo będą zupełnie martwe.

Nie rozumiem płaczu wędkarzy, którzy narzekają, że ktoś przejął jezioro i wprowadził horrendalne opłaty. Ma do tego prawo ! Co stoi na przeszkodzie żebyście się zorganizowali i sami wzięli w dzierżawę jakąś wodę? Moglibyście wtedy sami wprowadzać opłaty jakie tylko chcecie.

Ja mile widziałbym zadbane łowiska na których obowiązywałyby wysokie ceny za licencje, ale jednocześnie dzierżawca umożliwiałby odpracowywanie opłat. W ten sposób Ci co mają kasę, a nie mają czasu i ochoty na działanie płaciliby więcej, a Ci co mogą i chcą pomagać (np. pilnować tarlisk, pomóc przy zarybieniu) płaciliby znacznie mniej. Proste !