Każdy wędkarz ma swoje wędkarskie marzenia. Ma je także mój tata 🙂
Jednym z nich było złowienie wielkiego halibuta. Przedsmak takiego łowienia mieliśmy podczas wspólnego wyjazdu na wyspę Skutvik. Wtedy niestety nie udało się przechytrzyć tego olbrzymiego drapieżcy. To chyba jeszcze bardziej zaostrzyło apetyt na tę rybę i ojciec podjął ponowną próbę 2 tygodnie temu. Tym razem wybrał się z trzema kolegami jeszcze dalej, bo na sam Nordkapp. Pierwszy dzień mieli poświęcić na szybki rekonesans, ale jak to w wędkarstwie bywa – spodziewaj się niespodziewanego. Nie musieli długo pływać i wziął ON. Od razu było wiadomo z czym mają do czynienia, ale zeszło się przeszło godzinę zanim rybę udało się doholować do powierzchni. Kolega podjął próbę złapania halibuta za ogon w specjalnie skonstruowaną pętlę z rękojeścią. O mało co nie skończyło się to kąpielą wędkarza. Ryba była jeszcze na tyle silna, że odpłynęła z urządzeniem zaciśniętym na ogonie. Następne dwie próby też były nieskuteczne … i tak minęły 3 godziny holu. W końcu zmęczony łowca przekazał wędkę kolegom, a sam pomógł w podbieraniu halibuta. Była to czwarta próba i na szczęście skuteczna. Wielka ryba wylądowała na pokładzie. Dokładne pomiary na brzegu wskazały – 197 cm i 96 kg. Jak się później okazało, była ta największa ryba wyjazdu. Złowili jeszcze kilka halibutów, ale żaden nie przekroczył 30 kg.

Były oczywiście jeszcze inne ryby, jak chociażby ponad 20-kilowy dorsz, czy też mnóstwo zębaczy do 8 kg, ale żadna nie dostarczyła już tyle emocji co ten wielki halibut.

W drodze
W drodze
Spacer do portu
Spacer do portu
Fiord
Fiord
Szczęśliwa przynęta
Szczęśliwa przynęta
Trofeum
Trofeum