Nigdy nie byłem fanem łowienia zimowych troci w polskich rzekach, ale z drugiej strony nigdy tego nie próbowałem 🙂 Pewnie długo jeszcze nie zmieniałbym tego stanu rzeczy, ale niestety jakiś czas temu znalazłem się w stanie „niezmotoryzowanym” i dopóki nie mam się czym poruszać po naszych świetnych polskich drogach, to jestem zdany na kolegów. Tak się też jakoś ułożyło, że jedynymi którzy obecnie gdzieś nad wodę śmigają są trociarze, a że ciągnęło mnie niemiłosiernie, to podłączyłem się pod ekipę i ruszyłem ku nieznanemu …
Pojechaliśmy we trzech – ja świeżak, kierowca z niedużym doświadczeniem i jeden wyjadacz. Strategie mieliśmy zupełnie odmienne, a w zasadzie miał ją jedynie weteran, bo ja z drugim kolegą stwierdziliśmy, że najlepiej sobie połazić. Po pierwsze zdrowiej, po drugie ciekawiej 🙂 Za to najbardziej doświadczony z nas, okupował cały dzień 200 metrów rzeki.
Mało jestem cierpliwy i zanudziłbym się wykonując 100 rzutów w jednym miejscu. Poza tym nie miałem jakoś wiary w powodzenie, więc oprócz spacerowania sporą część dnia przespałem na trawie. Towarzysz też jakoś nie przejawiał bojowego nastroju i razem ze mną zlazł kilka kilometrów w dół rzeki.
Fajny spacer, a przy okazji im niżej tym było mniej ludzi, aż do zerowej ich ilości.
Popołudniu wróciliśmy drogą na miejsce startu. Z raportów zdanych przez ludzi nikt nie złowił ryby, a jedynie ktoś spiął.
Coś miał też nasz kolega, ale rybę 40+ ciężko nazwać trocią 🙂
Chłopaki chcieli jeszcze połowić na koniec dnia, więc stanąłem sobie na jednej prostce i młóciłem do znudzenia w poprzek nurtu. Z zamyślenia wyrwało mnie bardzo mocne szarpnięcie. Po zacięciu ryba wygięła konkretnie wędę i wyciągnęła trochę linki. Zanim walka zaczęła się na dobre, ryba się spięła. Szkoda, ponieważ na tym kiju wyjąłem sporo srebrnych łososi i wiem, że musiała to być konkretna sztuka. Czyżby spory łoś?
Pokręciłem się jeszcze po okolicy i spod samego brzegu po jakiś 30 minutach wytargałem balonem szczupaka 65+ cm.
Nie ma to jak drzemka na świeżym powietrzu. 🙂
Piękna rzeka…
też mam parcie…
muszę w końcu wyskoczyć na rzekę