Zawsze tak jest, że jak się za bardzo chce , to na złość nie wychodzi. Tak mam z jaziami w tym roku 🙂 Rok temu mogłem je łowić na zawołanie, a jedynie chwilę na nie poświęciłem. Uznałem więc, że jak w tym roku się przyłożę, to nałowię worek rekordów. Dupa ! 🙂

Zacznijmy jednak od początku …

Poranek był ciężki, ponieważ nie jestem przyzwyczajony do tak wczesnego wstawania, ale jak się chce te 3 godzinki przed południem połowić, to trzeba się poświęcić. Pierwsze rzuty niczego nie dały, ale się nie zniechęcałam i po jakimś czasie dostrzegłem nieduże stadtko jazików … no własnie „jazików”. A gdzie jaziory? Trudno, jak się nie ma co się lubi, to trzeba chociaż zaliczyć gatunek 🙂 Po kilku zmianach przynęty w końcu pierwsze targnięcie i mały jazik zameldował się na najmniejszej Dorado Alasce.

_jaź

Zaliczyłem jeszcze ze 2 brania i tyle, trzeba było kończyć. Jedna mała rybka na 3 godziny łowienia. Lipa. France nie pojawiły się na moich metach i pewnie już się nie pojawią, bo termin dawno minął. Jednak poszukam ich jeszcze w maju 🙂