Nadeszła jesień, a więc najwyższy czas aby zaliczyć brakujące gatunki w Hlehle Challenge 2016. Padło na brzanę. Daleko nie mam na najbliższe łowisko, ponieważ jest nim Wisła. Zdecydowałem się spróbować na spinning, ale przez chwilę rozważałem także sztuczną muchę. Jednak doszedłem do wniosku, że pewnie skończy się tak jak kilka lat temu – dużo innych ryb, ale brzan zero, no i mnóstwo narwanych much. Pewniakiem jest metoda gruntowa, ale ją zostawiłem sobie na inne wypady jako koło ratunkowe 🙂

Wyskoczyłem więc po pracy na 3 godzinki na płytką i kamienistą miejscówkę. Pierwsza godzina była mocno jałowa i powoli zacząłem się zniechęcać, ponieważ łowienie brzan na wobler jest troszkę nudnawe. W końcu jednak mam szarpnięcie w jednej z rynienek. Chyba brzana … Niestety znowu nastała ponad godzinna cisza. Wieczór uratował wyprawę, ponieważ pod koniec dnia najpierw doczekałem się pewnego brania, a po kilku następnych rzutach siada mi duża brzana. Chyba prawidłowo zacięta, ponieważ spokojnie szła sobie pod prąd i nie wariowała w nurcie. Zacięta za bok lub płetwę ustawa się bokiem i jest „gwizd”, a tu był normalny i spokojny hol. Trochę się z nią pomocowałem, a w zasadzie to jedynie trzymałem wędkę, a ona sobie spokojnie pływała po rynnie … i niestety w końcu się wypięła.
Po 10 minutach mam następne branie i ryba zachowuje się podobnie, ale tym razem jest dużo mniejsza i szybko ląduje w podbieraku. Zapięta za pysk na dwie kotwiczki. Mimo , że niewielka (50-60 cm) to bardzo mnie ucieszyła.
Fotek za bardzo nie robiłem, bo to wbrew pozorom delikatne ryby i do tego trudne w obsłudze (jeden bardzo silny mięsień), a jedynie cyknąłem pysk ryby w podbieraku.

30 gatunek zaliczony ! 🙂