Czas wziąć na warsztat następne pływadło, na którym dane mi było spędzić sporo wędkarskiego czasu – mowa o chińskim „gumiaku” SeaHawk 4. Co prawda był to tylko jeden wypad, ale za to dość długi i w ciężkich warunkach, a więc ponton został dość dobrze przetestowany. Spływaliśmy wiele dni po jednej z rzek na Półwyspie Kolskim, od górnych i szybkich partii po szeroko rozlane wolniaki. Płynęliśmy we czterech na dwóch SeaHawk’ach. Nie raz przeszorowaliśmy dnem po żwirze czy wystających kamieniach, nie oszczędzaliśmy też pontonów wsiadając do nich czy też wrzucając cały majdan. Całą relację możecie przeczytać na stronie Bayangol.

… o dziwo te tanie chińskie produkty spisały się bez zarzutu, w co wątpiłem na samym początku. Ba, nie tylko wątpiłem, ale byłem przekonany, że prędzej czy później się rozlecą i będziemy musieli przedzierać się przez tajgę na piechotę. Nie doceniłem tego kitajskiego produktu 🙂 Co ciekawe spływy te powtórzyli moi koledzy jeszcze kilka razy w następnych latach, zawsze używając pontonów tej samej marki. Nigdy się nie zawiedli. Jak na dętkę za ponad 350 pln to całkiem nieźle 😉

Co prawda nie jest to typowo profesjonalny ponton z twardą podłogą i na stojąco z tej jednostki nie połowimy, ale do przemieszczania się na wiosełkach i łowienia na siedząco jest bardzo OK.

Pełna lista „pływadeł” dostępna tutaj.