Już w najbliższą sobotę (a w zasadzie w nocy) w UFC zawalczy Piotr Hallmann (14-2). Jego przeciwnikiem będzie Yves Edwards (42-20-1), który ma olbrzymie doświadczenie, ale i swoje lata na karku (37).
Piotrek to jeden z moich ulubionych zawodników i kibicuję mu od bardzo dawna. Zanim trafił do UFC to wyróżniał się bardzo na naszej rodzimej scenie MMA. Dodatkowo jego styl walki jest bardzo widowiskowy, ponieważ kończy większość walk przed czasem i jest niesamowicie twardym skurczybykiem. Niestety w UFC nie jest to już tak widoczne jak wcześniej, co pokazuje jak wielka przepaść jest pomiędzy lokalnymi galami jak KSW a amerykańskim UFC. Tak czy inaczej w wadze lekkiej mamy obecnie dwóch bardzo dobrych zawodników – Marcin Held w Ballatorze i Piotr Hallmann w UFC. Przykre jest trochę, że mimo iż obaj są w stanie pozamiatać każdym zawodnikiem w Europie, to mało kto ich w naszym kraju kojarzy (w przeciwieństwie do bardzo przeciętnego Mariusza Pudzianowskiego, czy dobrego aczkolwiek według mnie przereklamowanego Michała Materli).
Wracając do najbliższej walki Piotra, wydaje mi się, że jest w niej faworytem. Yves ma już swoje najlepsze lata za sobą, a Hallmann wręcz przeciwnie. Jedyne zagrożenie to umiejętność Edwardsa do nokautowania swoich przeciwników, którą może wykorzystać w najmniej spodziewanym momencie. Jednak jeśli Piotrek tego uniknie to powinien wytrzeć matę swoim przeciwnikiem. I tego mu życzę z całego serca! 🙂
p.s. Po pierwszej walce Piotra w UFC, w której zainkasował potężne kopnięcia na wątrobę, pojawiły się liczne zagraniczne komentarze, że tylko Polak mógł to przetrwać 🙂