Sumy sumami, ale jak jest możliwość połowienia sandaczy, to trzeba korzystać. Postanowiłem ponownie zaatakować jeziorowe psy, szczególnie że poprzedni wyjazd („Sezon na sandacze rozpoczęty”)był całkiem udany.
Wypłynęliśmy z kolegą jeszcze przed świtem, aby uniknąć upałów i połowić w zdecydowanie bardziej komfortowych warunkach. Z początku niewiele się działo, ale jak tylko wstało słońce zaczęły się brania. Łowiliśmy głównie na 3 i 4 calowe kopyta. Strzałów mieliśmy całkiem sporo, ale był to jedynie drobiazg i nie szło niczego zaciąć. Ja zaliczyłem 7-8 brań i tylko raz holowałem rybę, która na dodatek się spięła (pewnie 50+). Kolega też miał ze 4 brania i spiął jedną rybę.
Gdy wydawało się, że nic większego nie jesteśmy tego dnia w stanie skusić do brania, coś konkretnie przydudniło w dużego twistera, którym chciałem selektywnie wydłubać większą sztukę. Nadzieja na dużego sandacza prysła od razu po zacięciu … nastąpił odjazd na kilkadziesiąt metrów. W tym czasie kolega podniósł kotwicę i ruszyliśmy w pogoń za sumem. Wąsacz ostro walczył na sandaczowym sprzęcie i nie byliśmy pewni czy w ogóle jest szansa na wyjęcie tej ryby. Jednak już po jakiś 10 minutach udało się łobuza podciągnąć do powierzchni. Sum okazał się rybą w granicach 140-150 cm, a do tego mocno nażartą. Z wysiłku wyrzygał zawartość żołądka – dwie spore nadtrawione ryby. Nie spodziewaliśmy się problemów przy podbieraniu, w końcu złowiliśmy już mnóstwo sumów w życiu, ale dawno nie było okazji do tej czynności na delikatnym sprzęcie. Jak tylko dociągałem wąsatego do łódki i kolega wyciągał rękę w jego kierunku to bez wielkiego wysiłku odwracał się i odpływał. Jednak w końcu się udało i mogłem pozować z rybą do zdjęcia.
W dobrych humorach wróciliśmy do łowienia sandaczy i … po kilku rzutach ponownie mam potężne walnięcie. Dobrze nie wypocząłem po poprzedniej rybie, więc aż jęknąłem i wyrwało mi się coś niecenzurowalnego z ust. Sum wydawał się na początku znacznie mniejszy od poprzedniego, ale okazało się, że jedynie płynął w naszym kierunku. Minął nas i jak gdyby nigdy nic ruszył spokojnie dalej. Nadal myślałem, że nie jest olbrzymi, do momentu jak kolega powiedział, że dość szybko płyniemy pod wiatr. Wtedy zrozumiałem, że będzie to znacznie większa ryba, a przy okazji doceniłem nową plecionkę. Sum przez jakiś czas zachowywał się bardzo spokojnie, żartowaliśmy nawet, że nadal żeruje 🙂 Jednak w pewnym momencie chyba zrozumiał, że to nie przelewki i dał nam ostro do wiwatu. Odbyła się kilkuset metrowa pogoń za rybą. Wszystko działo się błyskawicznie, ale przyczyniło się do dość szybkiego zmęczenia klamota i można go było podciągać do powierzchni. Pierwszy wir dał nam sporo do myślenia, a jak się pokazał łeb to już wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z dwumetrówą. Znowu pojawił się problem z podbieraniem, bo moja wędka wyginała się jak witka, a sum był w toni i za cholerę nie można go było wyżej podnieść. Strach też było łapać za cieniutką plecionkę. Kolega podjął ze 3 próby złapania suma znienacka za szczękę, ale ryba od razu uciekała. Na sumowym zestawie sprawa jest prosta, łapię za grubaśny przypon i po chwili drugą ręką za szczenę. Tutaj to nie wchodziło w grę. W końcu wpadliśmy na absurdalny pomysł i za 3 razem kumpel wstawił podbierak do wody (niezbyt wielki, ale za to z bardzo długą siatką) i jak sum ponownie odwrócił się od ręki i chciał nawiać to wpłynął łbem w pułapkę. Szybko odłożyłem wędkę i pomogłem koledze przytrzymać klamota. Unieruchomiliśmy rybę i podpłynęliśmy do brzegu gdzie odbyła się krótka sesja fotograficzna. Ucieszyłem się z pierwszej w sezonie wielkiej ryby, ale pozostał niedosyt, że wzięła przypadkowo na delikatny zestaw, czyli więcej szczęścia niż rozumu 😛
Sum jak to sum. Zdarza się złowić wielką rybę na sandaczowy zestaw. Jednak nie był to zwykły wąsacz, ale prawdziwy weteran – miał ucięty kawał ogona. Letnie szaleństwo na motorówkach trwa w najlepsze i pewnie mnóstwo ryb tak kończy. Mam nadzieję, że ten pomnik przyrody jakoś sobie poradzi z tym kalectwem. Znajomy złowił podobnie okaleczonego suma 2 lata temu i wszystkie rany miał dawno zagojone. Oby i temu się udało …
Łowiłem na wędkę Batson XSB843 (2,13m , c.w. 21g, moc 17 lb), kołowrotek Ryobi Zauber 3000 i plecionkę Avani Sea Bass Max Power PE 0.8
Gatunek | Ilość ryb | Największe (cm) | Uwagi |
---|---|---|---|
Sum | 2 | Ponad 220 (niestety trudno ocenić bez końca ogona …) | 15cm twister |
Gratki Daniel, masz rękę do sumów, co zrobić :-)…
Super ryba 🙂 Najważniejsze, że kontuzja nie przeszkadza mu w żerowaniu. Oby szybko wrócił do pełni sił. Graty Daniel
Gratuluję pięknego suma. W Szwecji łowię podobnie pokaleczone przez motorówki szczupaki.