Minął rok i postanowiliśmy zorganizować następny zlot (link do zlotu z 2011). Tym razem liczyliśmy na to, że wszystkim uda się dotrzeć. Ostatecznie skład wyklarował się na 6 osób podzielonych na 3 pływadła.
Na miejsce dotarli wszyscy, więc rozpoczęliśmy od rozmów i planowania strategii. Nie trwało to długo i rozpłynęliśmy się w różnych kierunkach. Każdy miał pełno energii i skupiał się na łowieniu, a dopiero wieczorem była zaplanowana zbiórka.
Pływałem z kolegą, który łowi głównie pstrągi i sumowanie było dla niego nowym doświadczeniem. Uzbroiłem go w swoją zapasową wędkę i dałem do dyspozycji woblery. Na początku działo się niewiele, a w zasadzie nic, ale specjalnie się tym nie przejmowaliśmy. Po jakimś czasie i kilku piwkach (picie na wodzie jest karygodne i zdecydowanie je potępiam, ale te browarki chyba były bezalkoholowe :P) zaczęły się brania i … nie ustały do końca dnia. Udało mi się wyjąć 7 sensownych sumów (w rozmiarze 130-171). Niestety mój kompan nie miał tyle szczęścia i trafiały mu się jedynie sandaczyki, bodajże sztuk dwa. Analizowaliśmy czemu tak się stało i do tej pory jest to dla mnie zagadką. Szczęścia nie mieli też koledzy na pozostałych pływadłach. Co prawda trafili jakieś sumki, ale były to jeszcze maluchy. Oczywiście nadrobili boleniami 🙂
Nie obyło się też bez nieprzyjemnych przygód. Zauważyliśmy miejscowych rozstawiających siaty. Próbowałem skontaktować się z lokalnym SSR i PSR, ale zostałem olany – nikt nie odbierał. Może błąd, że nie zadzwoniłem na policję. Jednak próbowałem też powiadomić strażników przez znajomych, którzy ich znają. Niestety też zostali olani. Ostatecznie postanowiliśmy sami ściągnąć siatę i ją zniszczyć, ale w międzyczasie zostaliśmy chyba zauważeni, że coś kombinujemy i siatka zniknęła, a w miejscu gdzie wcześniej stała złowiłem dwa sumy…
Wieczór jak można się domyśleć był bardzo wesoły i długi, więc rano nie było łatwo się zwlec z karimaty.
Forma fizyczna nie pozwalała nam za bardzo zaszaleć, ale coś tam udało się skusić do brania. Ja dwie ryby spiąłem. Jedna z nich tak mnie wytelepała na pontonie, że do końca dnia kolega pokładał się ze śmiechu. Kumpel miał znacznie więcej szczęścia i udało mu się wyholować sumika na 90 cm. Mały ale debiutanta bardzo ucieszył, więc i mi sprawiło to dużo frajdy.
Znacznie lepiej poradzili sobie koledzy na pontonie z południa kraju, czyli tzw. „ślunskie kormorany team” 🙂 Jako rasowi abstynenci byli w znakomitej formie po nocy i wytarmosili pięknego czarnucha na 178 cm 🙂
Na koniec pogawędziliśmy i umówiliśmy się na następne spotkanie jeszcze w tym samym roku. Piękna sprawa ! 🙂
Rybki z naszej jednostki
Gatunek | Ilość ryb | Największe (cm) | Uwagi |
---|---|---|---|
Sum | 8 | 171 | Koledzy na innym pływadle złowili suma 178 cm |
Sandacz | 2 | 45 |
Zaprosił na łajbę żółtodzioba i bezlitośnie go pokroił…Ot, gajd 😀
Nigdy nie aspirowałem do miana gajda. Poza tym czasem tak bywa, że biorą tylko jednemu, ale wynik liczy się na łajbę przy sumach, bo to zespołowe łowienie.
Zabierając kogoś na swoją jednostkę, na swoje wody, to chcąc nie chcąc po części się nim stajesz 😉 Co nie zmienia faktu, że czasem pewne wyniki ciężko racjonalnie wytłumaczyć. Sam kiedyś byłem świadkiem takich sytuacji i… po prostu farciarze łowią więcej 😀