1. Pierwszymi oddychającymi spodniobutami, które kupiłem, były gacie firmy Rapala. Nie pamiętam modelu, ale za to w pamięci utkwiła mi tragiczna jakość. Puszczały wodę od razu, więc pojechałem je zwrócić i otrzymałem nową parę, która … też przeciekała. Sprzedawca poinformował mnie, że nie tylko ja mam ten problem i bezproblemowo oddał pieniądze.
2. Nadal potrzebowałem śpiochów, a nie miałem za dużo funduszy, aby je nabyć, więc „poszedłem” w kierunku tanim i solidnym – Decathlon. Tam zakupiłem spodniobuty 3 warstwowe Caperlan 3C.
Był to strzał w dziesiątkę. Nabytek ten wytrzymał wiele pstrągowych wyjazdów, wiślanego szlajania po rafach i opaskach, a także dalekie wyprawy w trudnych warunkach jak np. na rosyjskie łososie w tundrze. W końcu przyszło Caperlanom umrzeć, ale zdecydowanie swoje powołanie spełniły, a trzeba też przyznać, że były także bardzo wygodne i moim zdaniem dobrze „oddychały”.
3. Następny wybór to teoretycznie pancerne śpiochy Solvkrokena.
Nie był to już tak udany zakup i nie tylko nie były niezniszczalne, ale także niewygodne. Może ktoś ze znacznie większą ilością kilogramów by je bardziej docenił, ale ja czułem się jak w jakimś wielkim worze. Dodatkowo miały tak niefortunny krój, że bardzo łatwo można było zaczerpnąć wody pod pachami podczas brodzenia. Co prawda cena była niska, więc nie wypada marudzić, ale ja już byłem „rozpuszczony” przez Caperlany 😉
4. Jak tylko Solvkrokeny wyzionęły ducha. wróciłem do Decathlonu i tym razem poszedłem w wyższy model, który akurat był mocno przeceniony – Caperlan 5C.
Śpiochy były bardzo pancerne – 5 warst robiło swoje. Powodowało to, że mimo bardzo dobrego kroju nie były super wygodne. Co prawda tragedii też nie było, ale do modelu 3C dużo im brakowało. Wielkim mankamentem były natomiast niewspółmiernie małe skarpety. Pierwszą parę wymieniłem na inny egzemplarz i trafiłem troszkę lepiej, ale jednak skarpety nadal były dla mnie minimalnie za małe. Jakoś to zniosłem, po prostu nie mogłem nosić za grubych skarpetek 😉 Niestety pancerna konstrukcja okazała się myląca i mimo 5 warstw śpiochy nie służyły mi bardzo długo. Słabym punktem okazały się wewnętrzne szwy nogawek. Sposób w jaki je wykonano oraz grubość materiału spowodowały, że nogawki bardzo o siebie tarły podczas chodzenia i dość szybko pojawiła się przetarta rysa wzdłuż szwu, która z czasem przekształciła się w dziurę. Powinienem śpiochy zwrócić na gwarancji, ale byłem akurat na kilkudniowej wyprawie wędkarskiej i najzwyczajniej w świecie spodniobuty pokleiłem. Już nawet nie pytałem czy gwarancja przepadła … śpiochy znalazły inne zastosowanie – skoro nie można w nich za dużo chodzić, to mam je na sobie podczas sumowych wypraw na łodzi.
5. Kupując wersję 5C, chciałem też nabyć równolegle Caperlany 4C, aby mieć rezerwę lub gacie na cieplejsze pory roku. Niestety wszystkie egzemplarze XL miały za małe na mnie skarpety.
Może dobrze się stało, że ich nie kupiłem, ponieważ model 4C miał ten sam feler co 5C – przecierające się nogawki. Kolega doświadczył tego samego problemu po ponad sezonie intensywnego łowienia. Jakby nie było to nie taki zły wynik. Materiał w tym modelu jest bardziej spolegliwy niż przy 5 warstwach, więc przetarcie następuje później. Za to dużym plusem jest wygodna tych śpiochów.
6. Najdroższe (zapłaciłem w tamtym czasie 650 pln) i chyba najlepsze spiodniobuty jakie miałem to Orvis Clearwater Endura.
Charakteryzują się bardzo dużą wygodą, dobrą oddychalnością i co ważne dla mnie, różnorodną rozmiarówką – mogłem kupić wersję LL czyli długie i dość szczupłe 🙂 Zniosły dzielnie 3 tygodnie ostrego łachania w Nowej Zelandii oraz wiele wyjazdów na zakrzaczone polskie rzeczki pstrągowe i mimo, że nie obyło się bez klejenia, to z wielu innych zostałyby pewnie strzępy. Minusem jest brak ochraniaczy przy skarpetach i musiałem zakupić oddzielne neoprenowe opaski, aby uniknąć nabierania syfu do buta. Jednak nic nie jest wieczne, więc i te śpiochy zniszczyły się na tyle, że i z klejeniem przestałem nadążać, a i oddychalność jakby poszła w zapomnienie. Wylądowały więc na półce jako zapas, a w ich miejsce kupiłem …
7. Caperlan Respi 3C
Caperlan wyciąga wnioski i ten model ma już odpowiednio duże skarpety, a także szwy na wnętrzach nogawek zostały zlikwidowane. Krój nadal mi pasuje, ale mam wrażenie, że „gumowane” wzmocnienia, które dodano na nogawkach, zmniejszyły oddychalność w stosunku do poprzednich modeli. A może po prostu się starzeję i szybciej łapie mnie zadyszka?
Caperlan 3C kupiłem jak tylko pojawiły się w sklepie. Cena na początku była wyjątkowo atrakcyjna. Jestem z nich bardzo zadowolony. Są wygodne i solidne. Najlepsze jakie mam.
Do niedawna miałem (w sumie nadal mam,ale z dziurą w kroku;P) Caprlany gumowe z PCV. NIeźle skrojone,tanie i baaardzo odporne. Jako,że zywot swój zakończyły nosze sie z zamiarem kupienia czegoś nowego o wiekszej/jakiejkolwiek oddychalności. Kusza te C3…
„mam wrażenie, że „gumowane” wzmocnienia, które dodano na nogawkach, zmniejszyły oddychalność w stosunku do poprzednich modeli”
Cześć,
to gumowanie to największa wada nowych Caperlanów. Napisałem to na stronie Decathlona (opinia o spodniobutach z kaloszami). Nie dość, że w tym miejscu nie oddychają, to ogumowano bardzo dużą powierzchnię… pod którą w lecie spodnie zawsze są wilgotne 🙁
Pozdrawiam
Robert B.
Hej pytanko
czy są jakieś odpowiedniki tych spodni w kurtkach?
chodzi mi o to aby były tak wytrzymałe i nie przemakalne.
w szczególności spodobały mi się te Caperlan Respi 3C i gdyby była do tego kurtka byłbym przeszczęśliwy
Pozdrawiam
Jest, Caperlan Wading Ilicium. Pierwsza wersja (brązowa) była bardzo odporna i nieprzemakalna, a do tego tania. Niestety człowiek się trochę w niej pocił. Druga wersja (szara) jest wygodniejsza i bardziej oddychająca, ale podobno zdarza się, że cieknie ludziom.