Idziemy za ciosem i oto nowa recenzja do kolekcji 🙂

Tym razem Robisnon Diplomat Zander o długości 230 cm i ciężarze rzutowym od 7 do 35 g. Dość szeroki zakres rzutowy nieprawdaż ? I powiem Wam , że to nie ściema – faktycznie obsługiwałem tym kijem bardzo szeroki wachlarz przynęt, a więc nie była to typowa sandaczówka. Był to bardzo specyficzny kij, ale znalazł sobie miejsce u mnie na łódce i dał wiele radości przez kilka lat. Była to o ile pamiętam wklejka, ale z dość sprężystą szczytówką, a więc brania nie tylko było widać, ale dało się je też wyczuć. Delikatna szczytówka pozwalała łowić drobnymi wabikami , ale w jakiś dziwny sposób obsługiwałem nim też ciężko obciążone gumy. A to wszystko za śmieszne pieniądze w porównaniu do wielu innych drogich konstrukcji. Uniwersalność tego kija i cena to główne zalety, a co z wadami? Hmmm no nie był to tak czuły kijek jak chociażby mój Batson.

A teraz kilka ciekawych faktów , czyli co udało mi się złowić na ten kij.

Zacznijmy od klenia 58 cm na Salmo Tiny 🙂 Nie był to przypadek. Jak już wspomniałem traktowałem ten kij jako rzeczny uniwersał i jak zobaczyłem żerujące klenie na przelewie , to zakładałem małe woblerki i bezproblemowo łowiłem w ten sposób tym kijem. Delikatna sprężysta szczytówka świetnie katapultowała drobne wabiki.

Złowiłem też jednego z moich największych wiślanych boleni (na ciężkiego bezsterowca), czyli rapę 80 cm, która … połamała mi tego Diplomata. Hmmm czyżby był tak słaby? No nie, po prostu kij już był bardzo zasłużony i we wcześniejszych sezonach miał na rozkładzie …

Duże sumy, jak chociażby klamot ze zdjęcia poniżej, wyjęty z bardzo szybkiej wiślanej rynny. Pamiętam też hol suma grubo powyżej 2 metrów na Ebro, który niestety skończył się niepowodzeniem (wąsaty wjechał w zatopione drzewo).

No i oczywiście sandacze oraz szczupaki 🙂

 

Może nie był to kij najczulszy, nie był to kij najwytrzymalszy itp itd, ale co pięknych ryb na niego złowiłem, to już chyba żadna sandaczówka tego nie przebije 😉