Odkąd pamiętam zawsze podczas mobilnego łowienia na spinning miałem problem z ilością fantów jakie należy ze sobą nosić. Najpopularniejsze, jako środek zaradczy, są kamizelki wędkarskie, ale moim zdaniem sprawdzają się jedynie do lekkich rzeczy. Jeśli załadujemy do nich wielką butelkę z wodą i worek żarcia to dość szybko rozbolą nas plecy. Napięcie mięśni podczas łowienia i obciążenie szybko dają nam się we znaki. Rozwiązaniem może być dobry plecak, który stabilnie zamontujemy na plecach. Jednak nie będziemy w stanie co chwila do niego sięgać. Dlatego kilka lat temu zakupiłem pierwszy pas biodrowy i sprawdził się wyśmienicie. Jednak był trochę za mały i w tym roku nabyłem znacznie większy firmy Solognac (dostępny w sklepie Decathlon). Cena nie jest wygórowana i już za 50 złoty otrzymujemy bardzo przydatny gadżet, w którym ja noszę głównie napoje i pudełko z ciężkimi przynętami (lżejsze trzymam w kamizelce lub kurtce) oraz odhaczacz do przynęt, czasem dorzucam snickersy 🙂

p.s. Podczas długich kilkudniowych wędrówek w Nowej Zelandii i na przylądku Horn, miałem na sobie nie tylko plecak, ale dwa pasy biodrowe 🙂