Wrak
Wrak

W końcu wybrałem się z ojcem na belony. Planowaliśmy pojechać już dawno, ale jakoś nigdy nie mogliśmy trafić z wolnym czasem czy pogodą w momencie jak te ryby wpływają masowo do Zatoki Gdańskiej. Teraz trafiliśmy idealnie … a przynajmniej tak się nam wydawało.

Dotarliśmy na miejsce we czterech i planowaliśmy pływać na dwie jednostki. Podczas gdy my się wodowaliśmy, z łowiska powróciły dwie ekipy i obydwie nie połowiły. Jedna trafiła dwie belony a druga jedną! Kontrastowało to dość mocno z obfitymi łowami o jakich słyszałem wiele lat temu. Na domiar złego wędkarze powiedzieli, że to już drugi słaby sezon pod rząd. Czyżby i belony powoli się kończyły?
Postanowiliśmy nie nastawiać się negatywnie i z wiarą w sukces wypłynęliśmy na morze. Na brania nie czekaliśmy dość długo, ale mieliśmy spore problemy cokolwiek zaciąć. Belony pływały za przynętą i rzadko która atakowała skutecznie. Raczej były to pojedyncze szarpnięcia. Co prawda razem z ojcem nie uzbroiliśmy się typowo pod belony i błystki nie miały kotwiczek oddalonych od przynęt. Nie zastosowaliśmy też żadnych frędzli. Zakładaliśmy że ryb będzie na tyle dużo, że i tak nie potrzebujemy wielkiej skuteczności. Było słabo 😛
Spróbowałem też na muchę, gdy namierzyliśmy nieduże stadko tych rybich bocianów. Jednak na tę metodę nie doczekałem się nawet brania. Chyba ryb było zdecydowanie za mało w łowisku.
Na szczęście wyjazd nie skończył się totalną katastrofą i każdy złowił jakieś belony. W sumie było ich „aż” 7 na czterech łowiących. Za to brań i krótkich holi każdy pewnie zaliczył ze 20 🙂