Wybieraliśmy się i wybieraliśmy i wybrać nie mogliśmy. A to ciągle coś wypadało, a to nie było pogody i tak weekendy mijały, a my z doskoku męczyliśmy ryby w okolicy. Jednak w końcu się zmobilizowaliśmy i oto jesteśmy na naszych okoniowych metach.

Dotarliśmy na miejsce przed południem i od razu polecieliśmy na miejscówki, które zawsze dawały świetne garby i … czekało nas wielkie zaskoczenie – NIC ! Rzucaliśmy i rzucaliśmy, ale kontaktów nie uświadczyliśmy. W akcie desperacji nadzialiśmy woblery na agrafki i poszliśmy w troll. Ten manewr uratował nasz honor, ponieważ u kolegi zameldował się pięknie ubarwiony i całkiem zacny szczupak.

Nie załamujemy się i jutro walczymy dalej ! 🙂