No i połknąłem haczyk – bardzo mi się poprzednim razem spodobało 🙂 Dlatego odliczałem dni i godziny do następnego wypadu. Presja wędkarska podczas karasiowego wyjazdu skutecznie mnie zniechęciła do poprawki na tym samym zbiorniku, więc namówiłem kolegę aby wybrać się na jakieś nowe łowisko. Jak było? Baaaardzo fajnie i kameralnie. Masę wody do obławiania i mała konkurencja. No i najważniejsze – ryby dopisały !
Kumpel szybko rozpoczął … jazgarzem i poprawił mini-okonkiem. Po jakimś czasie i ja przywaliłem pasiaka jak palec. „Gruby” początek
Wierciliśmy dalej wokół znalezionego dołka i w końcu coś większego wzięło koledze, ale niestety się spięło. Zdarzenie to przywróciło nam motywację, jednak niestety więcej nic z tego miejsca nie wydłubaliśmy.
Poszliśmy więc dalej szukać jakiś spadów lub górek. Ja w jednej z dziur zacząłem ciągnąć małe okonki jednego za drugim, gdy nagle kompan bachnął rybę 28 cm. Przypadek?
Dalej dłubałem gluty, ale po chwili złowił następnego.
Co robić, trzeba było wiercić obok niego
No i się zaczęło – wyjęliśmy trochę ryb w rozmiarze 22-33 cm i siadło. Jednak w tym czasie udało mi się spiąć dość ładną rybę, a kumpel puścił jedną z mormyszką i druga też duża mu się spięła.
Jak nastąpiła przerwa w braniach poszedłem na inną część zbiornika porozmawiać z grupą miejscowych wędkarzy. W tym czasie kolega zdążył wyjąć i wypuścić 3 ryby po około 32-33 cm. Ominęło mnie, ale czasem trzeba się poświęcić i zrobić rekonesans.
Złapałem więc za zestawik z blaszką podlodową i woda znowu ożyła. Siekały takie po 22-28.
Jak przestały to ruszyliśmy dalej i łowiliśmy już tylko palczaki. Na okrasę udało mi się złowił dwa szczupaczki. Jeden pod wymiar, a drugiemu sporo brakowało 🙂
Na koniec dnia złowiliśmy jeszcze po 2 pasiaki około 25 cm.
Wyjazd mega udany. Morda długo się jeszcze cieszyła 🙂
W sumie wyjęliśmy pewnie koło 60 małych okonków i około 25 sztuk 25-33 cm.