Trzecia paczka wiadomości od norweskich łowców. Chłopaki dają radę !
Halibuty trzy
Dzisiaj tylko kilka słów, bo zmęczony i emocje były.
Dostaliśmy nowa łódkę z drugiej bazy wędkarskiej, fajna komfortowa krypa. Pogoda ok, wiatr od lądu 5-7 m/s, słoneczko, temperatura 1 C, łowiliśmy 3/4 dnia, padło około 50 dorszy i jeden zębacz.
Twój tata standardowo zaczepił halibuta nie do wyjęcia. Mordował się ze mną na zmianę, ale ryba spadła po 90 minutach. Ja miałem nieco ciekawiej, płaska rybka słusznych rozmiarów wyciągnęła mi 270 m plecionki 46 lb i odpłynęła z przynętą… Wszystko działo się tak szybko, że za nim kompani wyjęli z wody zestawy (łowiliśmy na 100 m głebokości), a kapitan zdążył zwrócić łódkę z dryfu musiałem położyć kij (300 gram) i dobrze zaprzeć się o burtę…
Za to udało się wyjąć trzeciego 🙂
Z rybek ciekawych, które wyjechały na pokład to mój 16,1 kg 118 cm – życiówka ! Niesamowita rybka ! Pięknie walczył. Większość tutejszych dorszy ładnie dogina kija. Pogoda miód malina, 1c na plusie i słoneczko, wiatr 4-5m/s 🙂
Pokazały się wieloryby, niesamowite wrażenie robi kontakt z tymi zwierzątkami ! Wielkie ssaki +- 12 metrów !
Jutro zapowiada się też dobra pogoda, planujemy o godz 9 wyjść w morze.
Dzień standardowy
Dzisiaj, powiem tak, był dzień standardowy, prawie same dorsze, kilka brosm i zębaczy, pogoda OK, 8 godzin na morzu 220-250 kg dorsza w rozmiarze 4-10 kg
Fajne było to, że rybki super reagowały na przynęty – wyraźne energiczne brania 🙂 Brały na dużej głębokości 80-120m ! Co prawda była ciężka robota z holowaniem, multik z dwoma biegami był zdecydowanie konieczny.
Portowe łowienie – flądry
Wczoraj rano stan morza nie pozwalał na wyjście, wiec zaplanowaliśmy sobie popołudniową próbę złowienia fląderek we fiordzie, a na wieczór wyjście w morze.
Znaleźliśmy piaskowy, „płytki” blacik, taki na 35 metrach i heja ! Zestawy za burtę, minęły 3 może 4 minuty, a ja już ciągnę pierwszą flądrę 🙂 (lub gładzicę). Za chwilę inni uczestnicy wyprawy zaczynają wyjmować sympatyczne płaskie rybki. Złowiliśmy ich tuzin na kolacje, w między czasie zaczęła przysiadać fala, zwinęliśmy lekkie wędki po czym obraliśmy kierunek na pełne morze.
Na 60-ciu metrach mamy pierwszy interesujący zapis na echu, stawiamy łódkę w dryf i do roboty. Pięć przynęt poszło do wody, mija 30 sekund i pięć wędek ostro wygina się pod naporem walczących dorszy ! I tak prze najbliższe kilka godzin ! Ja łowiłem na duże gumy, ryby reagowały pięknie na miękkie przynęty, na wędce czuć było wyraźnie stuknięcia lub bardzo fajne ostre brania na opadzie, świetna zabawa i dobre pole do testowania różnych przynęt oraz technik prowadzenia. Po 3 godzinach mieliśmy 81 zaliczonych ryb ! Średnia wagi dorsza to 4-5 kg, ale sporo było siódemek, dziewiątek i kilka jedenastek. Kończymy łowienie i lecimy na bazę, na kwaterze konsumujemy smażone płastugi pod małe co nieco 🙂
PS. Tata miał jeszcze jednego wielkiego halibuta na kiju, ale tym razem nie wytrzymała plecionka. Jak pech to pech …
- Część I – pojechaliii !
- Cześć II – wielkie dorsze na krawędzi katastrofy
- Część III – halibuty nie do wyjącia
Piękne dorsze, piękna przyroda! Przyjemnie jest popatrzeć na zdjęcia! Życzę tego potwora halibuta 🙂 Gratulacje Panowie 🙂
Niesamowite łowienie. Powiedzenie ” Niedaleko pada jabłko od jabłoni” , tłumaczy wiele.