Gdy już powoli traciliśmy nadzieję, że będziemy w stanie cokolwiek połowić na muchę, Maciej wyjął z bardzo przełowionej miejscówki pięknego „stalogłowego”.

Ryba połakomiła się na muchę pomarańczową typu intruder i od tego momentu to właśnie ten kolor dominował na końcu mojego muchowego zestawu.

Wstąpiły w nas nowe nadzieje i następnego dnia praktycznie nie odkładaliśmy z Mateuszem muchówek. Przyniosło to zamierzone efekty i mogliśmy zapozować z pięknymi steelheadami złowionymi na wędki dwuręczne.

 

Co prawda nie obyło się bez małego zgrzytu, gdy w środku tajgi przyczepił się do nas jakiś jegomość na quadzie, że przeszliśmy przez jego teren (swoją drogą kompletnie nieoznaczony), ale nie zdołał popsuć nam humorów 🙂

Spis treści

  1. Początek
  2. C&R i ranczo
  3. Pierwsze dni
  4. Na muchę też się da
  5. Rzeczka bulltrout’ów
  6. Wielkie bulltrouty ze Skeeny
  7. Kabany z Bulkley
  8. Crazy Polish guys i żerowisko grizzly
  9. Finisz – wymarzony ogromny steelhead !