Gdy już powoli traciliśmy nadzieję, że będziemy w stanie cokolwiek połowić na muchę, Maciej wyjął z bardzo przełowionej miejscówki pięknego „stalogłowego”.
Ryba połakomiła się na muchę pomarańczową typu intruder i od tego momentu to właśnie ten kolor dominował na końcu mojego muchowego zestawu.
Wstąpiły w nas nowe nadzieje i następnego dnia praktycznie nie odkładaliśmy z Mateuszem muchówek. Przyniosło to zamierzone efekty i mogliśmy zapozować z pięknymi steelheadami złowionymi na wędki dwuręczne.
Co prawda nie obyło się bez małego zgrzytu, gdy w środku tajgi przyczepił się do nas jakiś jegomość na quadzie, że przeszliśmy przez jego teren (swoją drogą kompletnie nieoznaczony), ale nie zdołał popsuć nam humorów 🙂
Spis treści