Następnego dnia udaliśmy się nad rzekę poleconą przez kolegę jeszcze w Polsce. Był na niej 2 lata wcześniej i nie tylko pięknie połowił, ale nie widział śladów ludzkich. Zdecydowaliśmy się spędzić na niej cały dzień, więc postanowiłem dobrze przyłożyć się do muchy.
Na miejscu okazało się, że rzeka przypomina tę z dnia poprzedniego, więc nasze oczekiwania jeszcze wzrosły. Dodatkowo dość szybko złowiłem dwa przyzwoite pstrągi na suchara, więc byłem pewien, że nałowimy się do bólu.
Jak się później okazało, były to moje jedyne ryby tego dnia. Tomek także zakończył z podobnym wynikiem. Jaka była przyczyna? Chodziliśmy po kimś. Co prawda ślady wskazywały, że 2 lub 3 osoby łowiły dzień wcześniej, ale to wystarczyło żeby pstrągi kompletnie nie żerowały. Za to w górnym biegu naoglądaliśmy się pięknych widoków 🙂
–> Nowa Zelandia 2014 (9) – prawie zapomniana rzeka
<– Nowa Zelandia 2014 (7) – pstrągi ze zwałek