Nadszedł czas mojej pierwszej zasiadki karpiowej… tak na prawdę słowa te są mocno na wyrost, ponieważ wyskoczyłem na 2 godzinki po pracy, a metodą był zwykły feeder. Jednak kilka dni wcześniej kolega na tej wodzie porządził i wyjął 2 sztuki. Liczyłem na to, że i mi się poszczęści, szczególnie że chłopaki nęcili od południa. Niestety karp nie taki głupi się okazał i wziąć mi nie chciał. Jedyne „trofeum” uwieczniliśmy na jednej z fotek.
Broni nie składam i jeszcze pomęczę te prosiaki 🙂
Kurde, już chyba ze 3-4 lata nie byłem na solidnej karpiowej zasiadce. Ma to swój klimat, ale niestety wymaga dużo czasu wolnego, a to, jak wiadomo, towar deficytowy.
Trzymam kciuki za jakiegoś solidnego karpiszona ! 🙂