Lubicie filmy grozy typu „Teksańska masakra piłą mechaniczną”?
Ja zdecydowanie wyrosłem z tego typu produkcji, a mimo to wielkie wrażenie zrobił na mnie dokument o cieszącej się złą sławą kanadyjskiej „Autostradzie łez”. W przeciwieństwie do filmów fabularnych, horror wzdłuż tej drogi rozgrywa się naprawdę od wielu wielu lat. Rzeczywistość w tym wypadku jest nie mniej przerażająca niż fikcja kreowana przez filmowców – ofiary liczone są w dziesiątkach i jak do tej pory szczątków żadnej z nich nie odnaleziono. Dokument obejrzałem, zrobił na mnie wrażenie, ale jak to zwykle bywa o wszystkim zapomniałem. Do czasu …
Jechaliśmy z kolegami wzdłuż kanadyjskiej drogi w kierunku następnej miejscówki na słynnej rzece Bulkley, gdy naszym oczom ukazał się piękny widok na oświetlone porannym słońcem góry. Szybka decyzja – stajemy i cykamy fotki. Po wyjściu z auta rzucił mi się w oczy plakat z informacją o zaginionej nastolatce oraz z prośbą o pomoc.
Już wtedy coś zaczęło mi się kojarzyć, ale pomyślałem, że przecież Kanada to olbrzymi kraj i pewnie to jedynie zbieg okoliczności. Jednak następna tablica informacyjna nie pozostawiała złudzeń – jesteśmy w samym centrum obszaru, na którym działa od wielu lat nieuchwytny psychopata (albo kilku).
Na nasze szczęście psychol ten raczej nie gustuje w osobnikach płci męskiej , a tym bardziej w wędkarzach. Tak więc głównym zagrożeniem nadal były niedźwiedzie grizzly oraz niesforne baribale i to zagrożeniem jak najbardziej realnym, ponieważ przyszło nam łowić blisko dwa tygodnie w dzikich kanadyjskich rzekach na terenie Kolumbii Brytyjskiej. Łowić ryby nie byle jakie, a legendarne steelheady, czyli tęczaki morskie – znane ze swojej olbrzymiej waleczności i dynamiki podczas holu.
cdn
P.S. Więcej, o tej niesławnej autostradzie, przeczytacie tutaj.
Spis treści