C&R
Steelheady w Kanadzie objęte są całkowitym catch&release, a więc każdą złowioną rybę należy niezwłocznie wypuścić. Nie jest to jedynie pusty przepis i wszyscy zgodnie go przestrzegają. Dodatkowo, aby zwiększyć przeżywalność wypuszczanych ryb, wprowadzono pewne obostrzenia dotyczące sprzętu jak na przykład możliwość zbrojenia przynęt tylko i wyłącznie w pojedynczy i do tego bezzadziorowy haczyk.
Jak widać powyżej, przynęty zbroiliśmy w kilka kółek łącznikowych. Jak się okazało sposób ten redukował znacząco ilość spadających ryb. Kilka kółek dawało haczykowi znacznie większość ruchomość, co szczególnie podczas licznych wyskoków, obniżało szansę na wytworzenie się niekorzystnej dźwigni między przynętą a haczykiem.
Ranczo
Całe dwa tygodnie spędziliśmy w wynajętej chatce znajdującej się nad niedużą aczkolwiek przepiękną rzeką, w której podobno pływają największe steelheady w Kanadzie. Na dodatek są to ryby tylko z naturalnego tarła – prawdziwe dzikusy. Niestety chłodne noce, niska woda i przekłute pod koniec sezonu ryby stanowiły nie lada wyzwanie dla muszkarzy. Nawet rodowici Kanadyjczycy i Amerykanie łapali za spinning i miotali ciężkimi wahadłówkami. Nie napawało to optymizmem, ale nie poddawaliśmy się i … o tym później … 🙂
Wracając do „naszego” rancha, miejsce było nie tylko przytulne, ale posiadało jeszcze jedną niewiarygodną zaletę – obfite i przepyszne kolacje przygotowywane przez właścicieli w ich domu. Każdego dnia po łowieniu, błyskawicznie ogarnialiśmy się w naszej chatce i szybkim krokiem podążaliśmy w kierunku upragnionego posiłku. Czasem już w połowie dnia toczyliśmy dyskusje na temat tego, czym nas zaskoczą „szefowie kuchni”. Na myśl o pieczonym schabie w sosie ze smardzy cieknie mi ślinka nawet dzisiaj …
Spis treści
Sympatycznie w tej Kanadzie. Czekam na CD. I gratuluję wyprawy. Nie ukrywam, że zazdroszczę, ale tak zdrowo 🙂