W lutym nadszedł czas na posezonowy serwis kołowrotków. Postanowiłem skorzystać z usług nowego serwisanta i trochę ryzykując zaniosłem mu reklamówkę młynków. Znalazły się w niej także maszynki, które skazałem już jakiś czas temu na straty. Byłem mocno zaskoczony, gdy okazało się, że niektóre udało się zreanimować i np. taka Daiwa Tierra myślę całkiem dzielnie będzie mi służyć podczas feederowych łowów. W domu została za to Daiwa Regal, która miała mało pracowity sezon 2015 i jedynie kilka razy była podczepiona pod brzanową gruntówkę. Myślę, że w obecnym sezonie czeka ją podobny los. Miałem sporo obaw co do Daiwy Caldia 3000X, ponieważ ostro użytkowana w końcu przestała sensownie pracować. Myślałem, że po prostu nadszedł jej czas, ale serwisantowi udało się doprowadzić ją do stanu pozwalającego podpiąć ją do feedera lub ewentualnie zabrania jako zapas na wyprawę spinningową. Dobre i to. Najgorzej było z Luviasem, ponieważ nabawił się sporej ilości drobnych usterek. Pukał podczas zwijania, oddawał dziwne odgłosy, momentami się przycinał. Po wymianie dwóch części kołowrotek został podleczony. Nie uleczony, ponieważ nadal zdarza mu się pogrzechotać, co jest lekko wkurzające, ale nie wpływa jakoś mocno na użytkowanie. Wielkim zaskoczeniem za to okazał się rezultat prac nad starą Daiwa Certate. Mechanik przyłożył się i efekt przerósł moje oczekiwania. Co prawda ceratka nie odzyskała maślanej pracy i nadal czuć cały mechanizm, ale poza tym wszystko działa jak należy. Do cięższego łowienia (szczupak, tajmień itp.) będzie jak znalazł. Za to umarła praktycznie moja ukochana Okuma Salina. Co prawda nadal wszystko w niej działa, ale luzy są już na prawdę duże i czuć, że w każdej chwili może wydać z siebie ostatnie tchnienie. Żeby nie ryzykować utraty wielkiego suma zdecydowałem się, że zostanie jej powierzona rola kołowrotka zapasowego, a na jej miejsce zakupiłem nową Salinę 🙂 Świetnie też sprawował się Ryobi Zauber CF. Oczywiście wymagał przesmarowań po większych przemoczeniach, ale to jedyny mankament. Mam nadzieję, że nadal będzie liderem wśród moich sandaczowych młynków.
Na zdjęciu widać nowego członka mojej stajni, a jest nim Quantum EXO PT. Pewnie niedługo sklecę jakąś recenzję na temat tego kołowrotka. Na raze napiszę jedynie, że moim zdaniem nie jest warty swojej ceny … 😉