Zazwyczaj moje trollingowe wyniki na Wiśle są bardzo monotonne – sum, sum i jeszcze raz sum. Bywa , że przyłowi się sandacz, ale w praktyce to udaje się wyjąć jednego pieska na 10 brań. Uroki sumowego zestawu. Tym razem było jednak zupełnie inaczej …
Zdążyliśmy wypłynąć i jak tylko wypuściłem wobler to od razu nastąpił strzał. Mocne zdziwienie i obawy, że takie coś może zcwelić cały dzień, bo w zasadzie to praktycznie to samo jak złowić rybę w pierwszym rzucie („Klątwa pierwszego rzutu„).
… a ryba była całkiem fajna, a w zasadzie silna. Na początku liczyłem na podobny rozmiar jak ostatnio, ale po jakimś czasie okazało się, że jest znacznie mniejsza. Tym razem z ciekawości zmierzyłem i wyszło 167 cm. Co dało mi do myślenia – jednak zacząłem zaniżać rozmiar łowionych przeze mnie sumków. Poprzedni musiał mieć znacznie więcej niż go oszacowałem. Cóż nie dowiem się już ile miał. Może po prostu znowu muszę zacząć mierzyć także mniejsze ryby?

_plock_2
Niestety obawy o klątwie potwierdzały następne godziny – praktycznie nic się nie działo.
Jednak popołudniu nastąpiło coś jakby pewne przełamanie … kolega złowił bolenia 50+ na wobler 17 cm, a potem spiął coś co nie wiemy czy było sumem (zbyt szybko spadło).

boleń
Za to ja złowiłem wielką rzadkość na mazowieckiej Wiśle – szczupaka (72 cm).
Na koniec dnia miałem dobre sumowe branie, ale ryba się nie zacięła.

Tak więc może sumowe wyniki, tym razem nie powaliły na kolana, ale jak dla mnie dzień był bardzo udany. Miła odmiana gatunkowa 🙂